jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

środa, 16 maja 2012

Majowa eksplozja

Maj pięknie zazielenił pola i lasy, odcieni zieleni bez liku, soczysta, świeża; bardzo ciepły weekend majowy spowodował eksplozję ... wszystko rosło dosłownie w oczach.

zielone zboże, żółte plamy rzepaku

zakwitł sad




Roślinność ożyła.
skrzyp polny
niezapominajka
fiołek leśny
narcyz
zajęczy szczawik


Ale głównie ożyło zielsko. Pamiętamy rok ubiegły i walkę z zielichem, oczywiście byliśmy "zieloni" w temacie mazurskiej zieleni, niebotycznych rozmiarów zielsko przerastało nasze wyobrażenia ... Tym razem łąkę ma kosić Pan od krów, my tylko obejście, sad, uroczyska i zielicho w tych okolicach. Wyposażył się mój mąż w kosiarkę rotacyjną o szer. koszenia 1 m (!), dodatkowo do walki przygotował  kosiarkę spalinową, "kosę" spalinową i wielką samojezdną kosiarę, która kosi najgrubsze nawet badyle. Sprawę koszenia miał przede wszystkim załatwić ów cud rotacyjny. Krótko jednak mąż cieszył się jeżdżeniem na jej siedzisku (tak, tak, jak na traktorze), bo wysiadła i kosiara, i on siedzisko opuścić musiał. Naprawa silnika to był drobiazg, ale trzeba było odkręcić silnik i przywieźć do wawki, gdzie zaplecze warsztatowe i narzędziowe pozwoliło usterkę prędko usunąć. Ale zielicho nie czekało. Gdy wrócił z kosiarką na siedsliko, zarosło już powyżej kolan, pokrzywy, chrzanopodobne i pietruchopodobne, badyle miało niczym dorodne, młode drzewka. Szło całkiem dobrze, prawie zostało wykoszone, ale tym razem było znacznie trudniej, niż przed tygodniem i ... poszło jakieś łożysko. Już zrobiony cud rotacyjny, ale mija następny tydzień. Problem owej kosiarki to nie tyle badyle giganti, co nierówność terenu, miejsca rozmiękczone i kretowiska. Walka trwa. I jak czytam na innych blogach o walce z mleczami, to zazdroszczę takich problemów, bo póki co żółć mniszka nas w oczy nie kole, wręcz odwrotnie; może przyjdzie i na niego pora. Siedlisko nasze było 10 lat niezamieszkałe, ziemia leżała odłogiem, a jeszcze wcześniejszy właściciel, sądząc po ilości wydłubywanych śmieci, do najschludniejszych nie należał. No i ziemia miejscami bardzo urodzajna - zanim zacznie wydawać ładne plony na warzywniaku, trzeba zwalczyć natręta.

Poniżej wykoszony sad, opielony warzywniak (groszek, bób, dymka, wzeszła marchewka, buraczki, pietrucha, szpinak etc.) i kwitnące truskawki, które ostały sie po moim nieżyjącym już teściu; nie znam odmiany, ale owocują od czerwca do października i rozdawałam kłącza okolicznym znajomym (choć raz ja mogłam ich czymś obdarować).






Powoli powstaje miejsce do biesiadowania pod murem. Ze stawu, przy pogłębianiu, wykopano mnóstwo kamieni, stąd powstał pomysł obłożenia nimi starych fundamentów obory. Obsiałam trochę kwiatami, zobaczymy co z tego wyniknie, bo mam zatwardziałego biesiadnika kreta, ma inne wyobrażenie aranżacji tego miejsca ... Pod lipą wykopaliśmy kamień od żarna i skarb nad skarby - miedzianą tabliczkę z nazwiskiem protoplasty i niemiecką nazwą kolonii wsi (brak zdjęcia). Znaliśmy już jego nazwisko, ale okazuje się, że nikt nie pamiętał dokładnej pisowni.








Rabatka przy stodole, która miała być pod parking, jednak zostaje, parking będzie za murem. Jest on konieczny, bo zwyczajowo ludziska najchętniej podjeżdżają pod próg domu. Podwórze trochę splantowaliśmy i zasieliśmy trawę. Jeszcze nie ruszyliśmy jego odcinka przy Domku Ogrodnika.


 Na zdjęciach nie widać wylanego naszego potu ...

I zachód słońca nad stawem naszego siedliska i z Giżycka.
Jednak warto.




Dziękuję za miłe komentarze pod poprzednimi postami.
Pozdrawiam serdecznie Podczytujących i Kibicujących.
W następnym poście będzie przede wszystkim o siedliskowym krętogłowym.

jolanda

9 komentarzy:

  1. Jaka piękna ta Wasza Kraina!!! tych kamieni to ja Wam tak zazdroszczę :))) Ale pozytywnie! My tez kopaliśmy wielką dziurę pod dom... Ale u nas glina (woj.małopolskie, prawie świętokrzyskie), ani jednego kamyczka nie wykopaliśmy... A ja tak kocham kamienie, marzy mi się takie miejsce do grillowania :))) Jestem po prostu zauroczona!!!
    Więcej zdjęć proszę... napatrzeć się temu wszystkiemu niepodobna!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Totalnie się rozmarzyłam czytając tego posta. Pięknie u Was a te skarby z ziemi to faktycznie perełki niespotykane. pozdrowienia ślemy i oby krety nie dmuchały Wam kaszą w nos. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczne miejsce na ognisko i cudowne skarby. A zdjęcia zachodu słońca zapierają dech w piersiach

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne to miejsce na ognisko, bardzo oryginalne.A maj fotografujesz super.

    OdpowiedzUsuń
  5. Och - u nas było podobnie, ale najgorzej mieliśmy z dzikim chmielem, który wszędzie się rozpanoszył. Dziś już chmielu nie ma (po 4 latach) ale gdzie nie gdzie pokrzywy za pas sięgają :)P.S sprzęt do walki z chaszczorami macie przedni, zazdroszczę tych kos i rotacyjnych :)

    OdpowiedzUsuń
  6. coraz piękniej... :)))))))) ach a te zachody i wschody słońca ... miodzio :)))
    palenisko super
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  7. Pełnoletnia - no tych kamieni to dałabym Ci ile dusza zapragnie ... ale u Cię pewnie skały i skałki ciekawe.
    Dzięki za pochwały, człek taki próżny ...
    Cieszę się na Twój powrót.

    Nasza Polano - dam znać czy Twoje życzenia odn. kretów poskutkowały.
    Uściski ciepłe.

    Kasiu - buziaki, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili, bo przyznaję, że Cię zaniedbałam.

    Oliwka - fajny blog masz, zabawy z dzieckiem bardzo edukacyjne, za 2. miesiące będę miała 4. wnuka, przyda się taka kopalnia pomysłów.
    Dzięki za pochwałę zdjęć, tym bardziej, że marny fotograf ze mnie.

    Aradhel - masz piękny ogród, byłam i widziałam, zielicha i pokrzyw nie widać, zazdroszczę, chmiel lubię, u nas niet, no chyba, że w nadmiarze jest intruzem.
    Trzymam kciuki za pomidorki.

    Anetko - lato za pasem, pamiętasz o kawie na ukwieconej łące? Trzymam za słowo. Buziam

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie tam u Ciebie... aż się rozmarzyłam

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie u Ciebie, ale, co się dziwić to Mazury. Mój mąż ostatnio powiedział, że Mazury powinny być na całym świecie. My też tam mamy kawałeczek swojego ugoru, niestety jak to na ugorze bywa kamieni nie było. Trzeba było kupić wywrotkę, po zrzuceniu okazało się, że to taka mała kupka, a było 6 ton. Będę zaglądać do Ciebie i powodzenia w oswajaniu zielska, mam to samo:)

    OdpowiedzUsuń