jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

wtorek, 24 września 2013

Kulinarnie




Tak przy okazji biszkopt, który się zawsze udaje, przepis sprawdza się od trzydziestu kilku lat.

na tort:
8 jaj
1 szklanka cukru
1,5 szklanki mąki

na ciasto:
8 jaj
1,5 szklanki cukru
2 szklanki mąki.

Na biszkopt koniecznie musi być mąka KRUPCZATKA.

Ubić pianę z białek, dodać cukier, ubijać dalej, aż masa zgęstnieje. Wymieszać z  żółtkami i mąką.
Do ciasta dodać pokrojone owoce.
Piec w piekarniku - próba suchego patyczka.
Ja ostatnio piekłam z jabłkami ok. 45 min. z termoobiegiem w temp. 170 st.

Doskonała baza na torty owocowe z galaretką, z bitą śmietaną, na torty przekładane dowolną masą.
Moja najmłodsza synowa robi przekładaniec z kremem napoleonkowym i owocami (bez nasączania biszkoptu).
Ostatnio piekłam cienkie placki biszkoptowe i krojone dawałam do tiramisu, bo nie wiem czy można jeszcze gdzieś kupić biszkopty zw. "kocie języczki".


Jak widać mój biszkopt jest z jabłkami, następne będzie ze śliwkami, póki sezon.

Od tygodnia prawie codziennie przerabiam dodatkowo grzyby.
Wczoraj na tapecie było znowu leczo. Wyszło wspaniałe. Jestem coraz to odważniejsza we wprowadzaniu innowacji do przepisów wg swojego smaku. Do ww. leczo dodałam sporo bazylii (co prawda marniutka już, ale b. aromatyczna), oregano i selera naciowego.

Smacznego kawałka biszkopta do kawy na miły początek jesiennego dnia !.

jolanda
 

sobota, 21 września 2013

Przetwory na zimę





Obiecane przepisy na przetwory, a ponieważ  mam b. dużo cukinii, wszędzie ją wciskam., patisona zresztą też.
 
Sałatka z cukinii na zimę nr. 1
 
Składniki:
 
4- 5 dużych cukinii (miałam zieloną i żółtą), dodałam patisona
0,5 kg papryki (dałam więcej ok. 1 kg trzykolorową)
1 kg cebuli
1 kg marchewki
1,5 litra wody
200 ml oleju
400 ml octu
sól kamienna
pieprz ziarnisty - nie dałam
liść laurowy - nie dałam
ziele angielskie - nie dałam
kilka ząbków czosnku
dodałam 1 szkl. cukru
można dodać kilka ostrych papryczek chili
 
Sposób przygotowania:

Cukinie szorujemy( nie obieramy skórki), następnie kroimy na 4 części, wykrawamy gniazda nasienne. Pozostałe części cukinii kroimy w cieniutkie paseczki. Paprykę po wykrojeniu gniazd nasiennych kroimy w paseczki, cebulę w półplasterki, marchewkę oczyszczamy i kroimy w plasterki. Cukinię przygotowujemy co najmniej godzinę wcześniej, przekładamy ją do miski, zasypujemy 0,5 szklanki soli i po wymieszaniu odstawiamy na godzinę. Następnie odsączamy z cukinii sok i dodajemy pozostałe składniki- paprykę, marchewkę i cebulę. W dużym garnku zagotowujemy wodę z octem, olejem, przyprawami. Gdy zacznie się gotować dodajemy warzywa, gotujemy 12- 15 minut, dodajemy roztarty czosnek i gotujemy jeszcze 10 minut. Następnie warzywa przekładamy do słoików i zalewamy marynatą z gotowania. Odstawiamy do wystygnięcia, a później pasteryzujemy kilka minut. 


Kroiłam w średniej grubości plastry, czosnek kroiłam w plasterki. Nakładałam gorące do słoików, nie pasteryzowałam. Zamknęły się wszystkie.
 źródło:
http://kuchniapodlipami.blogspot.com/


 
Sałatka z cukinii na zimę - przepis nr 2
Składniki:
  • 1 kg młodej cukinii (miałam żółtą i zieloną), dodałam też trochę patisona
  • 1/2 kg kolorowej papryki
  • 1/2 kg zielonych ogórków
  • 1 marchewka
  • 5 średniej wielkości cebuli
  • 1-2 łyżki drobno posiekanej natki pietruszki
  • 1-2 ząbki czosnku
  • oliwa
Zalewa do sałatki z cukinii:
  • około 3/4 szklanki octu winnego 10% (dałam spirytusowy)
  • 1,5 szkl. cukru
  • 1 łyżka soli
  • 2 łyżki miodu
Jak zrobić kolorową sałatkę z cukinii?
Cukinie i ogórki obrać, pokroić na małe kawałki (plastry/kostka). Cebule i czosnek pokroić. Marchewką pokroić na cienkie plastry. Z podanych składników przygotować zalewę, zagotować. Warzywa wymieszać z ciepłą zalewą, dodać natkę pietruszki i pozostawić na 2 godz. Przełożyć do słoików, na wierzch każdego  dodać 1 łyżkę oliwy. Zakręcone słoiki gotować przez 10 min.
 
Kroiłam wszystkie warzywa w plastry. Cukinii i ogórków nie obierałam.
Warzywa w sałatce są al dente, szczególnie marchew, ale sałatka jest bardzo smaczna i efektownie wygląda.
 
źródło:
 
 
Sałatka szlachecka na zimę
 
SKłADNIKI
2duże kapusty
4 duże marchewki
1/2 kg cebuli
1/2 kg ogórków
70 dag papryki różnokolorowej
20 dag cukru
niepełna szklanka octu
1 szkl oleju
3 łyżki soli
liść laurowy, ziele angielskie, odrobina pieprzu
Ocet z cukrem i przyprawami zagotować, ostudzić.
Kapustę poszatkować nie za drobno, marchewkę zetrzeć na tarce o grubych oczkach, paprykę i cebulę pokroić.
Wszystkie warzywa posolić i pozostawić na 2 godziny. Następnie wlać olej i zimną zalewę, zostawić na 10 min, kłaść do słoików i pasteryzować do 10 min [mniejsze słoiki wystarczy 5 minut]
 
źródło:
 
Gorąco polecam, bo sałatka jest pyszna, można od razu konsumować, do obiadu, hamburgerów etc. , pasteryzowana również smakuje wyśmienicie.
 
sos słodko-kwaśny do słoików na zimę


składniki:
3 kg pomidorów
1 kg cebuli
1 papryka czerwona
1 papryka żółta
1 puszka ananasów
1 puszka kukurydzy
6 ząbków czosnku
0,5 łyżki chili z torebki
2 łyżki musztardy
2 łyżki papryki słodkiej mielonej
1 łyżka curry
1 łyżka pieprzu mielonego 
3 szkl cukru
1 szkl octu
2 łyżki soli
2 czubate łyżki mąki ziemniaczanej

sposób przygotowania:
1. pomidory obrać ze skórki i pokroić w kostkę, cebulę pokroić w piórka. wymieszać, posolić i gotować na wolnym ogniu ok. 1 godz. 
2. następnie dodać pokrojonego w kostkę ananasa i pokrojoną w kostkę paprykę oraz pozostałe składniki (oprócz mąki) i gotować ok. 30 min.
3. na koniec rozrobić mąkę z niewielką ilością wody lub soku z ananasa i dodać do sosu. zagotować
4. gorący sos wkładać do słoików
5. pasteryzować 20 min

w zimie wystarczy dodać jakieś podsmażone mięsko i obiad gotowy
 
źródło:
 
Dałam sporo więcej papryki, dodałam cukinię żółtą i zieloną oraz małego patisona oraz dołożyłam więcej ananasa i kukurydzy. Cukier i chili wg uznania, ja dawałam ostre papryczki. Sos wyszedł boski, wszyscy wokół się nim zajadali, nawet na zimno. Najlepiej doprawić wg swojego gustu.
 
 

Gruszki z imbirem i cytryną

na ok. 400 – 450 ml dżemu
1 kg gruszek (waga po obraniu i pozbawieniu gniazd nasiennych)
ok. 180 g cukru
ok. 1/2 – 3/4  łyżki świeżego, startego imbiru (lub ok. 3/4  łyżeczki imbiru w proszku)*
sok z 1/2 cytryny
otarta skórka z 1-2 cytryn
wersja I
Umyte,  obrane i pozbawione gniazd nasiennych gruszki pokroić w kostkę, polewając je sokiem z cytryny. Cukier wymieszać z otartą skórką i imbirem, zasypać owoce, przykryć i odstawić na noc.
Następnego dnia gruszki zagotować i mieszając smażyć do uzyskania odpowiedniej konsystencji (jeśli owoce puściły bardzo mało soku możemy ewentualnie dodać nieco wody). Gorący dżem przełożyć do czystych, wyparzonych (i osuszonych) lub wypieczonych w piekarniku słoików.

źródło:
http://www.beawkuchni.com/2010/10/jesien-przetwory-i-gruszki.html
Nie cierpię dżemiksów, cukrów żelujących etc., nie gotuję owoców na dżem długo, aż zgęstnieją, tylko zagęszczam
galaretkami  owocowymi. Gruszkowy zrobiłam z galaretką cytrynową, dodałam skórkę cytrynową i z limonki drobniutko pokrojoną w paseczki. Ilość galaretki zależy od gęstości miąższu owocowego,  trudno jest czasem utrafić, ale generalnie dodaję na 3/4 l miąższu 1 galaretkę, bez gotowania, gorące do wyparzonych słoików.
 
 
Udanego weekendu
jolanda

 
 

środa, 18 września 2013

Spowiedź, krucyfiks i święta lipa

Doprawdy nie wiem od czego zacząć, wiele się działo, dużo pracy, zresztą w dalszym ciągu.

Bezapelacyjnie się zestarzałam, spowolniałam, może to wpływ wolniejszego tempa życia na wsi? Wypadłam już z wyścigu szczurów, na szczęście, na samo wspomnienie ściska mnie w dołku i oddycham z ulgą, że te wszystkie stresy mam za sobą, że się spóźnię, że o czymś zapomniałam, że płatności, monity, że konkurencja podkupiła klienta, że trzeba być na tym czy innym bankiecie, że fryzjer, paznokcie, garderoba, bo w pralni ... niskie progi sprzedaży, trzeba sprzedawać więcej i więcej to i profity będą większe i większe, i nagrody, i uśmiechy, i poważanie ...
W temacie florystycznym wcale nie lepiej, panny młode najchętniej zrobiłyby oprawę kwiatową ślubu i wesela same, bo takie zdolne i to za grosiki, bo takie pomysłowe. Co prawda te, z którymi współpracowałam, były zadowolone i naprawdę wdzięczne, raz mi się tylko trafiła franca, co nie chciała 700 zł dopłacić, choć suma summarum zapłaciła. Wycofałam się powoli z tego tematu, florystycznie realizuję się kiedy chcę w bukiecikach z polnych kwiatów, bez zbędnych udziwnień, kryształków, ozdóbek, które w obecnej chwili kłócą się z moim  statusem wiejskiej rzeczywistości. Podoba mi się pospolita prostota i to, że nikt mi niczego nie narzuca. Żadnej elegancji Francji, barokowych zdobień czy awangardowej ekstrawagancji ... , że robię to, co zgodne jest z moimi upodobaniami, że nie muszę zadawalać klienta, realizować jego widzimisię. Jestem w komfortowej sytuacji, a przecież ktoś zarabiać musi. Wypadło na połówkę, ale daje radę. Poza tym za latek kilka, może więcej, emerytura, ha, ha, śmiesznie się zapowiada.
Tyle mi leżało na wątrobie, zalegało, uwierało, wyrzygałam to, przepraszam, czasem trzeba się oczyścić, co niniejszym uczyniłam, żeby sytuacja i dla Was była klarowna.

Doceniam mazurski spokój. Wolę orkę na tym kawałku ziemi, plony większe, mniejsze, nawet jak jakaś zaraza wlazła na moje prześliczne ogórki, zniosłam to spokojnie. Raczkuję w temacie, uczę się pilnie, ale czasem mnie to przerasta, czasem zniechęcona jestem niepowodzeniami, ale cieszę się z każdego źdźbła trawy na trawniku, z każdej cherlawej roślinki, którą wyhoduję. Warzywnik jest na kawałku naprawdę żyznej ziemi, to mnie ratuje i plony w większości są okazałe. Zatem teraz przetwarzam, bo grzechem byłoby nie skorzystać z darów matki ziemi.



Kij ma jednak dwa końce. Jestem rozerwana między dwa światy. Mój prawdziwy rodzinny dom jest w Warszawie. Mazury mnie zauroczyły, pochłonęły bez reszty, zaprzedałam im duszę, ale serce jednak tęskni za rodziną, tam mam synów, wnuki ... Bywają tu, nawet często, ale tam mieszkają, tam pracują, tam wnuki chodzą do szkoły, tam mają przyjaciół ... Gdy wyjeżdżali stąd po urlopie, miałam ciężkie chwile ...
- Może złóż mamie od razu świąteczne życzenia, bo nie wiadomo, kiedy do Warszawy przyjedzie - rzekł jeden syn do drugiego.
Dało mi to wiele do myślenia, ryczałam cały wieczór, choć nie należę do mazgajów. Ale dalej tkwię tutaj, natenczas mam tu jeszcze wiele do zrobienia.

Tu jest mój raj, z widokami po horyzont, z rozgwieżdżonym kosmicznie niebem, z deszczem, który widzę, jak nadchodzi, z wiatrem, jak się rozpędza, jak się bawi spadającymi liśćmi lipy, jak zaplata warkocze fasoli.
Już się skumplowali znów z deszczem, dają się słyszeć złowrogie świsty w kominie, dudnienie w dachówkę, złośliwie łamanie gałęzi jabłoni w sadzie, jeden się uwiesza gałęzi, która mało się nie urwie pod jego ciężarem, drugi targa nią na wszystkie strony świata i trach. Złagodnieją jak nadejdzie słoneczko, spokornieją. Wietrzyk będzie snuł spokojne opowieści o przeszłości tych terenów, historii przodków, dzieciach, które tu się wychowały, bawiły ... Opowiada czasem o pobliskich ruinach siedlisk, historię grobu wśród rosłych drzew, o miłości ludzi do tego miejsca wśród pagórków i rozlewisk bagiennych przy lesie, do ogrodu zakładanego z widocznymi cechami umiłowania do drzew, krzewów i roślin. Tym bardziej chcielibyśmy ocalić nasze miejsce od zapomnienia.

Dość tych sentymentów.
Powstała w pocie czoła wystrugana całkowicie przez męża ręce bramka wjazdowa. Symboliczna, nie będziemy ograniczać wolności i przestrzeni. Jeszcze w fazie montażu, jak widać, ale nijak teraz fotki nie strzelę, skoro leje i leje.




W związku z wakacjami i najazdem gości nie kontynuowaliśmy remontu w chacie, natomiast powoli robi się elewacja zewnętrzna, na której chcemy zostawić jak najwięcej śladów historii domu. Opaska wzmacniająca fundament zrobiona była w ub. roku, teraz fuguje się fundament kamienny i ceglane mury, których spoiwem pierwotnym była glina. Kurzy się przeraźliwie. Efekt jeszcze nie jest finalny, ale fragmenty starych tynków i mniej starych pozostaną. Na strychu zamontowane są okna, parapety w trakcie.







Mamy bardzo starą lipę, olbrzymią ... i w okolicy Świętą Lipkę. A że mój mąż to człek przekorny, postanowił, że u nas będzie święta lipa, która doskonale może konkurować ze Świętą Lipką. Stąd od początku widniał na naszej lipie ryngraf z Matką Boską. Ale że ostatnio nabył w zaprzyjaźnionej już na dobre klamociarni duży drewniany krzyż, zrobił mu odpowiednią oprawę i tak powstała prawie kapliczka, która zawisła na drzewie - i oto mamy świętą lipę. Jest to Chrystus dziękczynny, tzn. wolno Jemu tylko za wszystko dziękować, nie wolno Go o nic prosić - skwitował małżonek wszem i wobec. No to dziękujemy.



Moje, wreszcie trochę ukwiecone, wigwamy z groszkiem (siany 1 czerwca !) i kilka fotek z tajemniczą wieczorną mgłą.







I jeszcze groszek i wigwamy:






I cebula, zioła ... i ukochana kobea:






I jeszcze kilka zdjęć, a jak kogoś nudzą kwiaty, to może zakończyć posta w tym miejscu, bo ja MUSZĘ ...



I kwiaty, prezenty, które dostałam od tutejszych przyjaciół. Kochani jesteście, jeszcze raz dziękuję.




Obiecuję zamieścić post kulinarny - z przepisami na przetwory, bo mam kilka naprawdę rewelacyjnych receptur (oczywiście z netu).










Bardzo wzruszyła mnie Wasza troska o mnie, dziękuję za miłe komentarze.
Wszystkiego dobrego
jolanda

PS. Pleść warkocze z cebuli, to nie sztuka, ale jak jest dorodna i ciężka to nie ma szans, by warkocz się utrzymał. Sposób jednak jest i to prosty - klik