Zawilce na Podlasiu 2008 r. |
Pochodzę z Podlasia, gdzie spędziłam dzieciństwo; moje Podlasie to kaczeńce, zawilce, niezapominajki i konwalie, stąd zapewne mam wielki sentyment do tych wiosennych kwiatów. Nie wiedziałam, że w przylegającym do siedliska lesie jest tyle zawilców, może nie łany, ale dużo. Wiem, że w okolicznych lasach występują zmasowane pola przylaszczki, niestety trzeba byłoby wybrać się na wycieczkę, na którą nie było czasu.
Uwielbiam łazić po okolicy sama, wącham świeże wiosenne, wilgotne, powietrze; majowy las będzie miał już zupełnie inny zapach.
Szukam i znajduję, choć czasem są to znaleziska zupełnie nieoczekiwane i nieznane mi. Przyroda nieustannie mnie zadziwia.
Poniżej śledziennica skrętolistna (Chrysosplenium arternifolium) - teraz juz wiem.
Widoki mokradeł zapierają dech. Tylko ja i las, cisza, niekiedy przerwana jakimś słodkim trelem, czasem stoję oko w oko z sarenką ... Trochę mam obawy, bo wiem, że dziki grasują, a teraz mają małe, ale czy mniejsze zagrożenie byłoby gdybym była np. z mężem?
Przypomniała mi się historia z naszym psem Bazylem (kawał cielaka, był to mieszaniec kaukaza z bernardynem, nota bene z lękiem wysokości). Mieliśmy wtedy na ogródku oczko wodne, właśnie zakwitała kępa kaczeńcy, wyczekiwany przeze mnie nostalgiczny zwiastun wiosny, gdy ten wpakował się to wody i jak zwykle nie mógł wygramolić, łapy ślizgały mu się po folii i świetnym punktem zaczepnym okazała się właśnie kępa z kaczeńcami. Zmiażdżył je zanim zakwitły ...
Kiedyś wpakował się na podwyższoną rabatkę z bratkami, leżał wśród tych bratków z tak rozanieloną miną, że synowa, którą prosiłam o przepędzenie go, rychło pobiegła, ale po aparat fotograficzny.
To był kochany pies, najstarszy syn, który go przywiózł z zakopiańskich Krupówek, zachował kawałek pazura, w celu ew. sklonowania w przyszłości ...
W sadzie podwójne niebo - nad drzewkami i pod drzewkami, nieboskłon przegląda się w lustrze cebulic, te zaś zapatrzone w górę rozjaśniają sad lazurem, zmąconym gdzieniegdzie plamą ciemniejszą fiołków.
Wiem, wiem, nudna jestem z tymi cebulicami, ale ... wybaczycie?
Tu inne fiołkowe, nazwy nie pomnę.
Poza poezją wiosny - proza pracy u podstaw, pracy, na efekty której trzeba czekać, bo doraźnie są jakoś mało wymierne. Posiałam spora część warzyw - warzywniak zaorany jesienią, bo tu ubiegłego lata zielsko było blisko dwumetrowe, rzeczywiście ziemia w tym miejscu bardzo żyzna. Wysiałam kilka gatunków kwiatów, m.in. groszek pachnący przy murku, cosik na nowej rabatce przy nim - i tu musiałam skopać sobie sama, kamieni tyle, że statrczyło na obwódki rabat z nadwyżką, więc łatwo się domyślać jakie to było "lekkie" kopanie.
Tymczasem w wawce szykuję rozsady, pikuję i pikuję i końca nie widać. Dość marnie mi wschodziły nasionka, niektóre w ogóle, wybiegłe te siewki straszliwie, bo trzymałam w domu na parapetach, wczoraj uruchomiłam szklarenkę po dziadku, może flance podgonią. W miarę ładne mam pomidory, choć zamówiliśmy 50 krzaków malinowych u sprawdzonego przez znajomych "mazurskiego producenta" - te mają być w foliaku, który się robi w dalszym ciągu (stale w sferze mojej wyobraźni, bo mąż jeszcze ma czas). Moje odmiany to cherry i Olka Polka żółte też cherrowate, zatem mam nadzieję na plony z gruntu. Najładniejsze flance to oberżyna (bakłażan), ale to eksperyment, właściwie to cała moja uprawa jest eksperymentem ... Póki co niepowodzenia mnie nie zniechęcają lecz uczą. Zobaczymy latem i jesienią czy nauka była owocna namacalnym OWOCEM.
Rozpisałam się, zdecydowanie nie spieszy mi się do tego flancowania.
Życzę udanego długiego weekendu
jolanda
PS1. Wyszperane z szuflady; najwidoczniej jakieś tęsknoty za tymi Mazurami zawsze były.
Wiersz mocno patriotyczny, śmiesznie to brzmi po latach.
Co tam Sardynia, co tam Kreta,
To nie ci ludzie i ziemia nie ta;
Polska kraina - to zboża łany
I babie lato, i ze śniegu bałwany.
Mazury, gdzie tafle jezior lśnią,
Pałki tataraku i pliszki, co w nich
śpią,
Bocianie gniazda z pisklętami,
Pola ze zbożem z dorodnymi
kłosami,
Łąki przyrzeczne soczyście
zielone,
Rano welonem mgły otulone,
Świerszcze niestrudzone w
muzykowaniu,
Żaby zaś w śpiewnym rechotaniu.
Gdzie morze z piaszczystymi plażami,
Usłanymi złotymi bursztynami,
Ruchome piaski, wydmy niczym
pustynie,
Gdzie po burzy anioł tęczową
wstęgę rozwinie.
Gdzie po wsiach ludzie żyją
prości,
Pracowici, gościnni i jakże
radośni,
Masło, ser z miodem na stół
przyniosą,
Do samogonu i do tańca chętnie
zaproszą.
Tu brzeziny, a w nich kozaków
kapelusze,
Tu szlakiem iw w dzieciństwo
wyruszę;
Do krzyży i świątków w polu,
Do koni rżących przy wodopoju,
Do chat w słomiane dachy
przystrojonych,
Sadów kwieciem majowym zabielonych;
Tam malwy dumne przed domami,
Ludzie stroskani zwykłymi sprawami,
Że sianokosy i żniwa ...
Tu czuję się szczęśliwa.
Po powrocie z Tartaczyska k. Augustowa - sierpień 2000r.
PS2. Obiecane fotki wykopanej giwery:
Ja też jestem z Podlasia, tylko tego bliżej Lubelszczyzny i tam też jest Czarny Las, naprawdę jest w nim ciemno, nawet w południe i niesamowicie wygląda z białym dywanem zawilców :)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Zawilce potrafią być pięknym, wiosennym dywanem:)
OdpowiedzUsuńAnetko - ja bliżej Puszczy Białowieszczańskiej.
OdpowiedzUsuń*gooocha* - chciałabym mieć taki dywan przy siedlisku.
Miłego wypoczynku dziewczyny
Same wspomnienia mojej drogi do szkoły:) Właśnie takie skarby natury mi towarzyszyły w czasach podstawówki.Uwielbiałam te widoki..... wraz ze śpiewem ptaków....bajka:)Jedynie trafienie na burzę trochę ten obraz burzyło, no i obraz maciory z małymi...brrrr:)Ale łosie, sarny, jeże...po drodze skubanie w wakacje jagód, malin, poziomek...sam miód natury:)Łubin na przykład cały czas kojarzy mi się z tą drogą.
OdpowiedzUsuńTakie rdzawe wykopaliska też towarzyszyły mi w obejściu naszego poniemieckiego wielkiego domu.Przy porządkach wiosennych wywoziło się to na złomowisko.
Dzięki Ci Jolando za za ten "powrót" w tamte piękne lata:)
piękne te kwiatowe dywany, uwielbiam...
OdpowiedzUsuńa ostatnie fioletowe drobiazgi to wg mnie śnieżniki :)
Oooo, uwielbiam zawilce, przylaszczki i te żółte i jeszcze takie kulki żółte też na podmokłych glebach - nigdy nazw nie spamiętuję :D
OdpowiedzUsuńA Bazyla bym udusiła za tę kępę :D
Ależ giwerka... A cebulic i fiołków dla mnie nigdy nie za dużo.
OdpowiedzUsuńpiękna przyroda. Konwalie to moje ulubione kwiaty i też czekam na ich przybycie. A giwera!!!! Jak z Rozbójnika Rumcajsa.
OdpowiedzUsuńDobrze, że teraz miałaś trochę czasu, żeby pójść na spacer. Widokiem przylaszczek nas nie zauroczyłaś, ale są piękne zawilce. Zdjęcia z mokradeł są świetne.Cebulicy nigdy za dużo
OdpowiedzUsuń:-). Pozdrawiam.
Pięknie u Ciebie!
OdpowiedzUsuńTaką okolicą nie można się znudzić, więc możesz focić bez opamiętania.
Pozdrawiam serdecznie!
ps. u mnie trochę suszącego się prania z dedykacją :)
Cudeńka to niesamowite :-)Jeśli ktoś mnie zapyta: chcesz mieć ogród czy przyjaciela? zawsze odpowiem, że czworonóg ponad kaczeńcem stoi :-)trudno kopie czy ryje tudzież je ziemię... ale i tak wybaczyć to psince należy ;-)Buziak Dominika
OdpowiedzUsuńa ja wzruszylam sie czytajac Twoj wiersz, bo tesknie za Mazurami, pozdrawiam serdeczni i dolaczam do obserwatorow, bo lubie klimat Twojego siedliska:)
OdpowiedzUsuńKami - ciesze się, że Ci się podoba, i wiersz, i siedlisko. Pozdrawiam Cię serdecznie z chłodnej Polski
OdpowiedzUsuń