jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

czwartek, 9 czerwca 2011

Czerwone maki po horyzont






Upajałam się tym widokiem, chłonęłam każdym zmysłem, bo nie wiem, czy się kiedykolwiek powtórzy. Zdjęć mam mnóstwo, trudno wybrać, które pokazać.
Z innej palety barw:








Domek ogrodnika jeszcze w trakcie remontu, ale prace posuwają się naprzód.
Nocowaliśmy po raz pierwszy w naszym siedlisku, w domu, w którym doraźnie ogarnięte są 2 pokoje, reszta zamknięta.


Co poniektórzy szydzili, jak tachałam z podwórza okno, starą, spróchniałą skrzynkę i taboret do aranżacji sypialni. Efekt ich zaskoczył.






W drugim pokoju musiałam się jakoś urządzić z kuchnią i salonem. Szafka łazienkowa zaadoptowana na kuchenną ciut za mała, zatem szkło, kubki, sztućce w walizkach. Jakoś się w tym odnajduję.





Życie i tak toczy się na zewnątrz.


No i ciekawostka - wykopane z piwnicy brykiety TROLL:




Miłego dnia - jolanda.

piątek, 3 czerwca 2011

Domek ogrodnika - metamorfozy

widok z początku lutego 2011



najazd rodzinny początek marca 2011

początek prac - wzmacnianie fundamentów



remont dachu





ocieplanie od środka

wiecha

zejście do piwnicy

lodowisko w piwnicy utrzymywało się jeszcze w kwietniu





zarys antresoli do spania
Do łazienki mamy glazurę z odzysku, nie będziemy wybrzydzać. Dokupiliśmy 2 paczki i przypadkiem kupiliśmy na podłogę fajny gres w postaci starej deski. Lubię takie zakupy, zajęło nam to kilka minut, nie licząc błądzenia do bartyckiego magazynu. Zdjęć póki co jeszcze nie zrobiłam.
Pozdrawiam już weekendowo - jolanda