jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

niedziela, 19 marca 2017

Sesja fotomodelki - MODRASZKA

Mamy tu, na Mazurach, ptasie radio i ptasią telewizję. Czego chcieć więcej.
Gapimy się na ptaki, szukamy, wodząc wzrokiem po łąkach i polach, żurawi, sarenek, zajęcy. Nasza telewizja ze spontanicznym programem, nigdy nie wiesz, co będzie nadawane i o jakiej porze.
Ekscytująca bez względu na pogodę.
Łażąc z taczką i grabkami w tę i wewtę, od rabaty do rabaty, od kompostownika do sadu, nad staw i z powrotem ... natłucze się tych kilometrów, nie powiem ... w międzyczasie człek zapatrzy się gdzieś w dal, oko zawiesi na drzewie, łypnie na sad ... wszędzie jakiś ruch, albo bezruch i oczekiwanie na coś niezwykłego. Pachnie wiosną.

Jeszcze dokarmiam ptaki, dlatego łatwiej było mi upolować tę modraszkę. Kocham te ptaki, są śliczne, bogatek jest mnóstwo, a ich jej zdecydowanie mniej, to takie białe kruki wśród sikorek wg mnie.
Wdzięcznie pozowała, niczym zawodowa modelka.







Dobrego, wiosennego tygodnia.



sobota, 18 marca 2017

Już prawie wiosennie


Ten tydzień na Mazurach pogodowo był naprawdę świetny. Niby wiało, ale sporo słońca i właśnie wiatru wysuszyło błotniste drogi, nasze rozlewisko nad Czarnym Stawem, pozwoliło wejść póki co na rabaty kwiatowe by je uporządkować po zimie. Coraz rzadziej pompujemy wodę z piwnicy Domku Ogrodnika.
Do robót ogrodowych świetnie sprawdziły się owe rękawiczki grabki (?), które dostałam w prezencie od mojego syna.
Na ogród warzywny jeszcze nie weszłam, gleba jeszcze b. lepka, chcemy zmienić folię na tunelu. Mąż zakończył już przycinanie jabłoni w sadzie, dość radykalnie je popodcinał, z roku na rok coraz mocniej, bo nijak tak od razu przyciąć pół drzewa.
Przyroda ożywa.
Migracje ptaków na niebie, świergot w sadzie i na lipach, klangor żurawi, kiełkują wczesnowiosenne kwiaty, cieszą przebiśniegi (w dalszym ciągu), zakwitła pierwsza przylaszczka w zacisznym kąciku, rwą się do życia miodunki, tulipany, krokusy. Będzie się działo.




pierwsza przylaszczka i pierwsza biedronka

przebiśniegi kąpią się ... w słonecznych promieniach



ciemiernik w pełnej krasie


na miodunkę czekają pszczoły
Na łosie chyba muszę się zasadzić z aparatem, bo jak przepuścić taką okazję? Widuję je notorycznie o zmierzchu na popasie w rzepaku za miedzą. Znam miejsce, z którego wychodzą z lasu i podążają na kolację. Zapewne konsumują i śniadanie, ale jak ja jeszcze śpię. Nie mam planu zasadzki i chyba cierpliwości by tkwić w jednym  miejscu i czekać.


Zmykam, pa.
Wszystkiego dobrego.


mazurek radośnie poćwierkuje na zeszłorocznej malwie

poniedziałek, 6 marca 2017

U progu wiosny

Kochani - żyć się chce, prawda?
Pogoda pozwoliła na rozpoczęcie prac ogrodowych, trochę słoneczka to i zdjęcia radośniejsze.
Popołudniową kawę serwowałam w sadzie. Cudownie. Ptactwo rozśpiewane, zakłada gniazda, klangor żurawi rozlega się wkoło, kwitną przebiśniegi. Odrobinę ciepełka i energia człowieka rozpiera. Teraz tylko chłonąć każdą chwilę, każdy odcień zieleni utrwalać w pamięci na zaś, na ponure dni. Jeszcze trochę i zacznie się feeria tęczowa barw. Ale to oczekiwanie to jest wielka przyjemność. Teraz co rusz czekać będzie niespodzianka, od pączków do okazałego kwiecia. Jeszcze uśpiona natura, ale czeka na start.
Skowronki już śpiewają w polu nad rzepakiem ...

ciemierniki w rozkwicie


to, że załapała się w kadrze pszczoła, zauważyłam dopiero na monitorze ... no wiosna, jak nic

Rozlewisko powoli wysycha, niemniej margerytki, firletki, kukliki, no i kaczeńce jeszcze wszystkie pod wodą. Aż wierzyć się nie chce, że one tam żyją, a przecież rokrocznie są pod wodą, zatem żyją.

Drogi okoliczne w stanie katastrofalnym, nasza dojazdówka jest ok, choć strumyk przez nią w jednym miejscu przepływa i wypłukuje korytko. Przyjechali drogowcy i postawili znaki ostrzegawcze z wykrzyknikiem ... ułożyli też jakieś kołeczki; bez terenówki ani rusz, osobowe z wyższym zawieszeniem powolutku, ale naprawdę powolusieńku, dają radę. Wszędzie błoto, ziemia niczym gąbka namokła, koleiny w niej straszne.

Cieszą te pierwsze przebiśniegi, bardzo cieszą.





Ale jeszcze nie dają się wymazać akcenty jesienne. Przy braku światła słonecznego nawet budzenie się roślin do życia przyodziewa aurę ponurą, niczym późnojesienną.





W sadzie przybywa mieszkańców. W jednej budce wiją gniazdo kowaliki. Podchodziła do niej sikorka, ale:
- Sorki, miejscówka już zajęta, wypad - oznajmił kowalik.
W drugiej nie wyczailiśmy kto mieszka, też jest zajęta.
Trzeba zrobić całe osiedle, ale przy nawale prac wiosennych nie wiem czy damy radę.




Moi synowie wyposażają mnie w coraz to jakieś nowe (choć używane) akcesoria fotograficzne i mam problem, bo nie ogarniam. Uczę się, a z efektami jest różnie.

Nowy obiektyw w natarciu. Jedno zdjęcie z prób akceptowalne - "Mała" - pies sąsiadów, choć po trosze i nasz, bo do naszych delikatesów często zagląda.


To tyle na naszym mazurskim siedlisku.
Buziaki dla Was kochani.
Wybaczcie, że wpadam i wypadam z tego bloga, ale przygotowania do wiosny są pracochłonne. Aż strach pomyśleć, że to dopiero początek ogrodowego nawału.