Brązowy pokój powstawał w pocie czoła.
Plan był ambitny - ma być ładniejszy od Pokoju Białego, który większość gości sobie upodobało.
Stara szafa fornirowana dębem, szlifowana była dwa tygodnie dzień w dzień. Łączenia elementów na "jaskółczy ogon", całe wnętrze fornirowane, łącznie z szufladami. Na bogato. Kawał solidnego mebla.
Komoda, zw. Kwadransem ... no cóż, pomijam szlifowanie, bo to pestka w porównaniu z szafą, ale malując wnętrze wielokrotnie, wielokrotnie zasypiałam w jej czeluściach.
Podłoga oczywiście OSB, ale wymuskane przez sąsiadkę z Twórczego Pola, normalnie niczym posadzka pałacowa.
Tryptyk i jabłoń na szafce Jej autorstwa. Szafeczka stolarska z cudownymi małymi szufladeczkami, uchwyty pozostawione oryginalne, każdy "z innej parafii".
Właściwie mogłabym o każdym drobiazgu epopeję napisać.
Dekoracja z elementów starej kanki na mleko to też historia. Poniewierała się dziurawa i ubabrana w jakichś smarach w oborze od początku naszej bytności, aż któregoś dnia małżonek postanowił wywieść ją na złom. W innych mam zasadzane letnie kwiaty, ale ta się nie nadawała. Jakież było jego zdziwienie gdy przetarł fragment a jego oczom ukazała się tabliczka z nazwiskiem protoplasty siedliska i jego numer statystyczny w mleczarni. Kawał porządnej pamiątki tego miejsca.
Narożnik to całkiem współczesna opowieść. Przyjechał ze stolicy z rozwalonym mechanizmem, ale sąsiadka się zawzięła. Małżonkowi nic w niej nie pasowało i demonstracyjnie kręcił nosem, choć mnie już przestały wzruszać jego opinie. Wystarczyło kilka serwetek bawełnianych z Biedronki i rogówka nabrała charakteru całkiem sielskiego. Do Brązowego pasowała.
Żyrando,l niczym koło sterowe, kupił mąż w klamociarni, urodą nie grzeszył (tzn. żyrandol), ale uparł się (tzn. mąż)... Aga przerobiła go tak, że tylko element koła pozostał, ramiona z pseudobarokowego innego żyrandola pozbawiły go toporności. Abażurki po 25 zł nas nie interesowały, ale w innej klamociarni po 3 zeta nabyliśmy te co widać, kupiliśmy wszystkie dziesięć sztuk, a może jeszcze na coś się kiedyś przydadzą. Za taką cenę nie wybrzydzamy, może z czasem zmienimy im materiał, ale póki co jest OK.
Belki sufitowe nowe, zrobione na stare - nasze eksperymentowanie z farbami, bo Annie Sloan nie na naszą kieszeń, zaowocowały fajnymi efektami.
Okienko to był pierwszy mebel tego pokoju, musiało zostać, mam sentyment do niego. Jeszcze przybył anioł do zawieszenia, też w okienkowej oprawie, nowa praca Agi. Będzie ciekawie korespondował z moim okienkiem.
Remont chaty przystopował, bo i goście, i masę prac w ogrodzie. W sieni ściany pobielone i terakota na podłodze, jeszcze wszystko bez ostatniego szlifu, ale jest czysto. Do jesieni prace wstrzymane.
Teraz większość woli Brązowy od Białego, cel osiągnięty, cieszy nas to.
Mam nadzieję, że nie zadręczyłam zdjęciami, choć one i tak nie oddają ogromu pracy, jaki trzeba było włożyć, by osiągnąć taki efekt.
jolanda
PS. Edytowałam post by załączyć do niego zdjęcia komody i szafy przed metamorfozą. Oto one.