Oto nastał październik, bardzo słoneczny i ciepły.
Pogoda dopieszcza, rozpieszcza, ale to nie czas na wygrzewanie się na słoneczku, bo dyniowate latoś obrodziły nad podziw. Na cukinię już chętnych brak, chyba muszę jeszcze cosik przetworzyć na zimę, bo aż szkoda by się zmarnowało.
Dynię zasiałam wiosną na kompostowniku, jako roślinę okrywową i na pseudoskalniaku, gdzie zrzucono olbrzymie kambulce na wjeździe po jakiejś rozbiórce starej obory i czekają na pomysł. Są wielgachne i piękne. Jak i dynie, które je porosły.
1 października odleciały z okolicy żurawie. Naliczyłam sześć czy siedem kluczy.
Jeszcze lato wciska się w ramy okien, niechętne ustępuje miejsca Pani Jesieni. W małych okienkach domku ogrodnika wlewa się letni krajobraz.
Stara chata wita gości otwartymi oknami, letnim kwieciem, aurą nadal wakacyjną.
Niemniej jesień uporczywie puka do drzwi, póki co grzecznie prosi o wpuszczenie w progi; nawet jeśli będziemy ją uważać za intruza i ociągać się z zaproszeniem i tak wciśnie się każdą szczeliną, rozgości się w każdym zakątku domu i ogrodu. Jeszcze stroi się w szaty szkarłatne, przechadza się w promieniach słońca wśród ścieżek leśnych i w sadzie bądź w poświacie księżyca sypiąc gwiezdnym pyłem. Powabna snuje się z wdziękiem po okolicy, niczym modelka na wybiegu, urokliwa jest i ujmująca.
Ale czar jej pryśnie, oj, wiem, jak przyjdzie deszcz i słota.
Jej sukienki romantyczne i powiewne stracą szkarłatno złociste barwy, ubłocone postrzępi porywisty wiatr; będzie chciała to ukryć za woalem gęstej mgły, mamić, ale mnie nie przechytszy, nie uda jej się to, na nic jej zabiegi, rokrocznie te same sztuczki, aż zmęczona podda się w okolicy listopada. Jej zgarbiona postać błąkać się będzie po bezdrożach. Na zatracenie. Obnażone, skostniałe z zimna ciało, szara, ziemista twarz, zsiniałe usta ... nikt już jej nie przygarnie, nie utuli, nie ogrzeje, nie dopomoże.
Może mi jej żal i dlatego jestem smutna? Co rok dumnie przybywa by odejść sponiewierana, smagana przejmującym wiatrem, stłuczona zmarźliną deszczu, odtrącona chłodem ludzkich serc.
Chyba powinnam złożyć podziękowania tej Pani. Bo natenczas jest ciepła, szczodra, hojną ręką skarby rozdaje ...
Żeby przerobić taką masę dyniowatych przydałoby się kilka takich:
Pogoda dopieszcza, rozpieszcza, ale to nie czas na wygrzewanie się na słoneczku, bo dyniowate latoś obrodziły nad podziw. Na cukinię już chętnych brak, chyba muszę jeszcze cosik przetworzyć na zimę, bo aż szkoda by się zmarnowało.
Dynię zasiałam wiosną na kompostowniku, jako roślinę okrywową i na pseudoskalniaku, gdzie zrzucono olbrzymie kambulce na wjeździe po jakiejś rozbiórce starej obory i czekają na pomysł. Są wielgachne i piękne. Jak i dynie, które je porosły.
zdjęcie z sierpnia |
Jeszcze lato wciska się w ramy okien, niechętne ustępuje miejsca Pani Jesieni. W małych okienkach domku ogrodnika wlewa się letni krajobraz.
Stara chata wita gości otwartymi oknami, letnim kwieciem, aurą nadal wakacyjną.
Niemniej jesień uporczywie puka do drzwi, póki co grzecznie prosi o wpuszczenie w progi; nawet jeśli będziemy ją uważać za intruza i ociągać się z zaproszeniem i tak wciśnie się każdą szczeliną, rozgości się w każdym zakątku domu i ogrodu. Jeszcze stroi się w szaty szkarłatne, przechadza się w promieniach słońca wśród ścieżek leśnych i w sadzie bądź w poświacie księżyca sypiąc gwiezdnym pyłem. Powabna snuje się z wdziękiem po okolicy, niczym modelka na wybiegu, urokliwa jest i ujmująca.
Ale czar jej pryśnie, oj, wiem, jak przyjdzie deszcz i słota.
Jej sukienki romantyczne i powiewne stracą szkarłatno złociste barwy, ubłocone postrzępi porywisty wiatr; będzie chciała to ukryć za woalem gęstej mgły, mamić, ale mnie nie przechytszy, nie uda jej się to, na nic jej zabiegi, rokrocznie te same sztuczki, aż zmęczona podda się w okolicy listopada. Jej zgarbiona postać błąkać się będzie po bezdrożach. Na zatracenie. Obnażone, skostniałe z zimna ciało, szara, ziemista twarz, zsiniałe usta ... nikt już jej nie przygarnie, nie utuli, nie ogrzeje, nie dopomoże.
Może mi jej żal i dlatego jestem smutna? Co rok dumnie przybywa by odejść sponiewierana, smagana przejmującym wiatrem, stłuczona zmarźliną deszczu, odtrącona chłodem ludzkich serc.
Chyba powinnam złożyć podziękowania tej Pani. Bo natenczas jest ciepła, szczodra, hojną ręką skarby rozdaje ...
Żeby przerobić taką masę dyniowatych przydałoby się kilka takich:
Nalewkę na Myszach z wyselekcjonowanych mazurskich okazów otrzymał małżonek od sąsiadów na urodziny.
Pozdrawiam jesiennie
Jak malarsko i poetycznie. Taka ona zawsze, ta jesień zawoalowana i tajemnicza, pachnąca. Lubię tez tę Listopadową Panią, bom i ja listopadowa. Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSłoneczna jest milutka :)
UsuńPozdrawiam Listopadową Rogatą Owcę.
Pięknie... żurawie, dynie
OdpowiedzUsuńDyni z cukinią to mam dla pułku.
UsuńPozdrawiam
Pięknie,bardzo pięknie u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki.
UsuńJesień w tym roku nas rozpieszcza. Słoneczko grzeje, jest ciepło, chadzam sobie w sweterku z apaszką na szyi, ale wiem, że za chwilę może być smutno, ciemno, mokro. Chciało by sie krzyczeć " chwilo trwaj". Cudowne widoki, cudowne zdjęcia. Jestem zchwycona. Może uda mi się choć latem odwiedzić tę wspaniałą krainę i pojeździć trochę na rowerze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj tak, chwilo trwaj, jak najdłużej. Nie chcę myśleć, że może być inaczej.
UsuńPozdrawiam
Masz cudowne zbiory i piękne kompozycje na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńNajbardziej niesamowite są jednak żurawie. U nas też odleciały dokładnie pierwszego października. Myślę, że się umówiły na spotkanie gdzieś w przestworzach.
Bo i ziemia u nas dobra.
UsuńChyba się umówiły, masz rację.
Buziaki serdeczne :)
pięknie na tym blogu będę zaglądać i zapraszam do siebie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZaproszenie przyjęte.
UsuńI ja zapraszam, proszę rozgość się :)
I znów tyle cudowności!
OdpowiedzUsuńDynie z gęsimi szyjami - fantastyczne!
Jesień mokrą i zmarzniętą zaprośmy na herbatę z imbirem. Niech wysuszy przy piecu suknie i buty.
Uściski!
M. dzięki, najbardziej imponujące dynie z cukiniami. Cukinie przerosły, bo nie było czasu na przetwórstwo. Mam nadzieję jeszcze co nieco z niej zrobić.
UsuńTak, tak, zaprosimy Ją przed kominek, ta herbatka z imbirem to dobry pomysł. Długa droga przed Nią, musi nabrać sił coby zawitać do nas w przyszłym roku.
Miłego ciepłego wieczoru
Ojjj ta jesień ... piękna choć tak ulotna jej uroda ... Pozdrawiam i zapraszam do siebie .
OdpowiedzUsuńZaproszenie przyjęte, dziękuję.
UsuńPozdrawiam
musisz częściej być smutna ;)
OdpowiedzUsuńpoetka w ciebie wstępuje :)
zdjęcia dyń super, mam nadzieję zostawiłaś mi nieco lampioników :)
te nocne też ekstra
Miechunka z ruin siedliska, narwałam sporo, choć i siedliska nie ogołociłam, bynajmniej. Masz to u mnie.
UsuńNocne fotki głównie Kuby, nawet gwiazdy widać.
Buziaki :)
witaj, jolando. ja również w mazurskiej krainie mieszkam...swoją drogą co za przypadek, że dwie nie znające się osoby nazywają swoje miejsce na ziemi prawie jednakowo. nie lubię jesieni, nawet tej kolorowej. za blisko jest zimy. ciepłolubna jestem. czekam na wiosnę i zapraszam w odwiedziny:
OdpowiedzUsuńhttp://daleko-od-szosy.blogspot.com/
pozdrawiam serdecznie:)
No, no ... i obie z wawki, jak czytam.
UsuńPozdrawiam
Pani Jesień, mimo iż nie jest zapraszana, sama przychodzi niestety. Ja bym tam jej nie zaprosiła z pewnością. Miło się czytało Twój tekst i oglądało śliczne zdjęcia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGiga, dzięki za natychmiastową reakcję na moje smutki.
UsuńPozdrawiam cieplutko
:))), miło mi, że troszeczkę pomogłam. Buziak
UsuńZrobiłam dyniowe przetwory ze 2 lata temu, jeszcze ostatki stoją w spiżarni, jakieś konfitury, dżemy, marmolady o smaku orientalnym, nic już nie robię z dyń; a jesień? jak przyszła, tak i odejdzie, niezależna zupełnie od nas powtarzalność; nalewka z myszy? a co w środku się moczyło? pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMarysiu - jakieś ciekawe smaki Twoich dwuletnich przetworów?
UsuńDynie póki co przerabiali inni, głównie robili zupę krem wg przepisu Anety Kręglickiej, ponoć przepyszna, ja mam ją w planie w najbliższych dniach, bo dla siebie nie było sensu gotować. Uwielbiam dynię w occie, ubiegłoroczna, kupiona, była do bani, zatem spróbuję ze swojej. Jeszcze cosik pokombinuję.
Nalewka z wyselekcjonowanych mazurskich okazów mysz ma tylko oryginalne opakowanie ...
Jolu, ależ to istne szaleństwo dyniowate, pięknie obrodziły :-) uwielbiam dynie, kabaczki, cukinie, mogę je jeść na okrągło. Buziaki! Dominika
OdpowiedzUsuńChętnie się podzielę, bo nie da się przetworzyć tylu kilogramów.
UsuńOdwzajemnione buziaki
Piękne zbiory!!!
OdpowiedzUsuńZdjęcie słonecznika na grubym drewnianym parapecie mnie urzekło....mam wielką słabość do takich parapetów....
Pozdrawiam!
Gwenaelle - witam w progach :)
UsuńJolu, a już zamknęłam Kaczorówkę:( U ciebie każda pora jest piękna, bardzo fajnie wykorzystane zardzewiałe żelastwo, mam na mysi tą myszkę:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie, kto wie, może jak już skończymy tą mazurską harówkę to zaczniemy zwiedzać i dalszą okolicę:) U Ciebie tak pięknie,podziwiam ogrom pracy, którą wykonujecie. Chwała Wam za ratowanie tego pięknego miejsca.
UsuńW piękne zdjęcia i jeszcze piękniejsze słowa ubrałaś swoją opowieść:)Zawsze z uśmiechem czytam to, co piszesz,a Twoja Jo-landia staje mi się bliska:)
OdpowiedzUsuńZielona miska,dynie i nalewka super :)
Jak się nazywa krzew z czerwonymi jagodami na tle nieba?.Spacerując przy rzece spotkałam kilka tych krzewów.Nie wiem jak się nazywa, czy jest to kalina?
Pozdrawiam serdecznie!
Rozalio - tak, to jest kalina, jesienią ozdobne również liście, które cudownie się przebarwiają.
UsuńDzięki za wizytę.
Pozdrawiam serdecznie
Jolu, piękna jest jesień w Mazurskiej Krainie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
No, no, ale dziś właśnie siąpi deszcz i świat poszarzały za oknem.
UsuńChoć, jak mówi Ania z Siedliska, jest bardzo potrzebny. Zatem niech pada.
śliczne zdjęcia, imponująca kolekcja dyni:) są przepiękne , pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki.
UsuńPozdrawiam
Ciekawe kiedy skończymy garbić :))). Dzięki, że byłaś. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGrabimy sobie, grabimy, skończymy, jak się pogarbimy.
Usuń:))) uśmiałam się,ale to niestety prawda. Buziak
UsuńNienawidzę jesieni; nie lubię dyń, bo są jesienne, nie lubię babiego lata, bo wróży listopady, nie lubię żółtych liści, bo zaraz spadną. Będzie wyło, padało,będzie do d. Najchętniej napić się tej na myszach, do ciepłej nory, pod liście, jak jeże, i przespać. Spać do krokusów i skowronków.
OdpowiedzUsuńDiagnoza - jesienna depreska. Wiem.
Pozdrowienia.
Gaju, też tak miewam, ale to przejściowe dolegliwości.
UsuńPozdrawiam
Jolu, co ta za nowina - ta depresja ? Chyba nie mamy czasu na takie kaprysy - tyle roboty jesienią ! Masz piękne plony, tykwy urzekajace. Chyba posieję je wiosną, bardzo mi się podobają. Dynię w kawałkach upiecz w piekarniku, posmarowaną oliwą, posypaną lekko czosnkiem, do tego sól, sporo pieprzu, a pod koniec - np. feta. To jest pycha ! Z pieczonej dyni jest też wyborna zupa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i jesiennie - pluchy jeszcze daleko, zreszta tak mało wody w glebie, że nawet długie deszcze powitam z radością.
Oj tak Aniu, z tą robotą to masz rację, zbieram się co dzień od nowa.
UsuńCzytałam w necie o tej dyni zapiekanej, jeszcze nie próbowałam.
Zupa krem też wyborna. Odnajduję różne smaki dyni i cukinii, okazuje się, że to wspaniałe warzywo.
Na Mazurach właśnie siąpi.
Przepieknie "namalowalas" nam jesien i rownie wspaniale zaprezentowalas ja na wyjatkowych zdjeciach. Podziwiam za ogrom pracy jakiej wymaga pielegnacja oazji w ktorej mieszkasz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!