Październik szybko minął, za szybko, ale może dobrze?
W starej chacie remont trwa - zdjęcia później, bo jakoś nie zrobiłam.
Ogród jeszcze nie uporządkowany, poza warzywniakiem, który właśnie dziś orał mąż, ale nie widziałam, zajęłam się obiadem i nie wiadomo kiedy ciemności nastały. Robiłam "szczury", tak je nazywamy w rodzinie, wiem, wiem, że bardzo nieładnie ... ale są przepyszne. Ciasto na kluski śląskie, nadzienie z mięsa rosołowego (+ warzywa z kapustką włoską) z przysmażoną cebulką. Kluchy - szczury są ogromne, płaskie, okraszone również przysmażoną cebulką. Zawsze gotuję jak dla pułku. Dla najmłodszej synowej śląskie bez nadzienia, bo mama karmiąca i nie je kapusty, cebuli.
Ogród warzywny powiększamy, no cóż, uczymy się uprawy ziemi i jakoś ciągle za mało wszystkiego.
Dyń też mogłoby być więcej, bo chętnych na nią było. Cukinia i dynia to moje tegoroczne odkrycie.
Zrobiłam z tego warzywa b. dużo przetworów, zupa krem z dyni to jesienny hicior (wg przepisu Anety Kręglickiej). Ostatnio dwa razy w tygodniu w jadłospisie.
Śladami Maszki powstało solone warzywko własnej produkcji z własnych warzyw - marchew, pietruszka, seler, por, cebula, papryka, kapusta włoska, natka selera i pietruszki. Dla mamy maluszka bez papryki, cebuli i kapusty, rzecz jasna. Jedyna tajemnica to 20 dkg soli (najlepiej morskiej) na każdy kg jarzyn.
Jest wspaniałe do wszystkich gotowanych potraw.
Czy dacie wiarę, że syrop z czarnego bzu zrobiłam 16 października? Z wrześniowego zbioru miałam 70 dkg, bo nie trafiłam w czasie. Piękny, dorodny krzak był przy wierzbach, nad stawem przy wjeździe, ale ... w jednym z pni miały gniazdo szerszenie i skutecznie mnie odstraszały. Aż pewnego zimnego popołudnia, jakoś niemrawo się ruszały, za to ja dostałam spida i do kosza trafiło 3,20 kg tego leczniczego owocu. Nawet były gałązki z zielonymi owocami, oczywiście tylko pozują do zdjęcia.
Gniazdo szerszeni zlikwidowane.
Jeszcze suszyły się zioła, część aromatów już uwięzionych w słojach.
Kobea dała mi tego lata i jesienią wiele radości, rosła bardzo bujnie, wspaniale zdobiła ceglany mur, miała mnóstwo kwiatów, duża część pąków nie zdążyła zakwitnąć, bo właśnie ją zmroziło. Wielką niespodzianką okazały się jej nasienniki, które wyglądają jak duże żołędzie, bardzo dekoracyjne, oczywiście wykorzystałam je do wianków na Wszystkich Świętych. Jeśli kogoś interesują aranżacje kwiatowe wianków klik
W starej chacie remont trwa - zdjęcia później, bo jakoś nie zrobiłam.
Ogród jeszcze nie uporządkowany, poza warzywniakiem, który właśnie dziś orał mąż, ale nie widziałam, zajęłam się obiadem i nie wiadomo kiedy ciemności nastały. Robiłam "szczury", tak je nazywamy w rodzinie, wiem, wiem, że bardzo nieładnie ... ale są przepyszne. Ciasto na kluski śląskie, nadzienie z mięsa rosołowego (+ warzywa z kapustką włoską) z przysmażoną cebulką. Kluchy - szczury są ogromne, płaskie, okraszone również przysmażoną cebulką. Zawsze gotuję jak dla pułku. Dla najmłodszej synowej śląskie bez nadzienia, bo mama karmiąca i nie je kapusty, cebuli.
Ogród warzywny powiększamy, no cóż, uczymy się uprawy ziemi i jakoś ciągle za mało wszystkiego.
Dyń też mogłoby być więcej, bo chętnych na nią było. Cukinia i dynia to moje tegoroczne odkrycie.
Zrobiłam z tego warzywa b. dużo przetworów, zupa krem z dyni to jesienny hicior (wg przepisu Anety Kręglickiej). Ostatnio dwa razy w tygodniu w jadłospisie.
Śladami Maszki powstało solone warzywko własnej produkcji z własnych warzyw - marchew, pietruszka, seler, por, cebula, papryka, kapusta włoska, natka selera i pietruszki. Dla mamy maluszka bez papryki, cebuli i kapusty, rzecz jasna. Jedyna tajemnica to 20 dkg soli (najlepiej morskiej) na każdy kg jarzyn.
Jest wspaniałe do wszystkich gotowanych potraw.
Gniazdo szerszeni zlikwidowane.
Jeszcze suszyły się zioła, część aromatów już uwięzionych w słojach.
Karczochy już uschły, ale prezentowały się wspaniale, nieprawdaż?
I podgrzybek wyrastający z szyszki, który z żalem wyląduje w wigilijnym barszczu:
Westchnienie tęskne za letnią świeżą lawendą:
Kobea dała mi tego lata i jesienią wiele radości, rosła bardzo bujnie, wspaniale zdobiła ceglany mur, miała mnóstwo kwiatów, duża część pąków nie zdążyła zakwitnąć, bo właśnie ją zmroziło. Wielką niespodzianką okazały się jej nasienniki, które wyglądają jak duże żołędzie, bardzo dekoracyjne, oczywiście wykorzystałam je do wianków na Wszystkich Świętych. Jeśli kogoś interesują aranżacje kwiatowe wianków klik
Musieliśmy wyciąć jesion przy murze, w zeszłym roku szukaliśmy pomocy by go ratować, teraz zagrażał już bezpieczeństwu nie tylko zabudowaniom. Szkoda wielka i wielką pustką bije po oczach z tego miejsca.
Nowy inwentarz żywy gospodarstwa - mandarynki:
To by było na tyle październikowych nowinek.
Z nadzieję na rychłe spotkanie
jolanda
Ależ piękne zdjęcia zrobiłaś...ślicznie tam u Ciebie:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki.
UsuńJak robisz te solone warzywa? Podaj przepis, może uda mi się jeszcze zrobic. Pozdrawiam serdecznie Danka
OdpowiedzUsuńDana,
Usuńdlatego podałam linka do Maszki, ale voila:
WARZYWA SOLONE
- marchew
- seler
- pietruszka
- cebula
- kolorowa papryka
- nać pietruszki
- nać selera
- por
- kapusta włoska
Mniej więcej po 1 kg wszystkiego, nie ważyłam natki pietruszki i selera, ale dałam tego naprawdę dużo, mieliłam w maszynce do mięsa, oprócz natek, które posiekałam. Na każdy 1 kg mieszanki 0,20 dkg soli morskiej. Wymieszać, trochę sosu odlałam, jak Maszka, upchać do słoików, ja na wierzch dałam łyżkę stołową oleju. Celofan pod pokrywkę, chyba chodzi o sól, która powoduje rdzę. Nie musi być przechowywane w lodówce ani w chłodku.
Przyprawiać potrawy przed soleniem bądź spłukać na sitku, żeby warzywa były mniej słone.
Można zrobić podobną przyprawę z warzyw suszonych.
Ja jestem ją zachwycona, bo zdrowa, z ekologicznej własnej uprawy, wygodna w użyciu i ładnie wygląda.
Smacznego.
Pięknie i swojsko. Solone warzywa robiła moja mama. Potem od razu dawała je do zupki. Smacznego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie.
UsuńWarzywa solone robiły moja babcia i mama, ja jakoś o tym sposobie zapomniałam. Ale nabrałam ochoty, pewnie zrobię, bo mam jeszcze warzywa jędrne w ogrodzie. Wczoraj była zupa krem z buraków ćwikłowych. Dynie i cukinie mamy odkąd mamy ogródek warzywny. Mąż jest dyniojadem. Przechowują się nam dyniowate super dobrze w piwnicy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKremu z buraków nie jadłam, ale zaintrygowałaś mnie. U mnie dyń miałam b. dużo, ale więcej amatorów niż dyń, jak się okazało. Mam też jeszcze jedną sztukę w piwnicy.
UsuńJak masz warzywka to zrób, bo to przede wszystkim wygoda.
Serdeczności
Dobrze jesteś na zimę we wszelkie przetwory, suszone zioła oraz grzyby zaopatrzona.Stoją teraz w pięknie "ubranych" słoiczkach. Pracy jednak miałaś przy tym sporo. Lawendowe kubeczki ślicznie wyglądają. Inwentarz żywy w stawie jest śliczny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGiga gwoli jasności - nie ubierałam wszystkich słoiczków, bo aż tak pracowita to nie jestem, poza tym piwnica prawdziwa, przynajmniej tak myślę, o sporej wilgotności i zdarzało się, że naklejki pleśniały.
UsuńNiemniej sporo słoików etykietowałam, bo jestem zapominalska, raz już małe buraczki poszły do kompotu zamiast śliwek.
Również pozdrawiam serdecznie
Mam dla ciebie niespodziankę. Wpadnij na mojego bloga. :))
OdpowiedzUsuń3xl kurczę, co ja mam począć?
UsuńBardzo, bardzo Ci dziękuję za wyróżnienie, to już chyba drugie od Cię, jest mi szalenie miło, ale jakoś nie czuję tej zabawy, może za stara jestem ... sorry, tak generalnie czuję się całkiem młodo ... zaglądam na blogi, mam wiele ulubionych, widać to też na pasku bocznym, czerpię garściami inspiracje, staram się komentować ...
Wiesz, że Cię bardzo lubię, z ciekawością zaglądam, choć nie zawsze zostawiam ślad; Twoje posty często mnie rozbrajają, bo są dowcipne, robisz klmatyczne zdjęcia ...
Naprawdę nie chcę Ci robić przykrości ... dlatego jak będziesz miał kiedyś dosyć pieskiego miejskiego życia weź plecak i aparat i dawaj do nas na Mazury :)
Ależ skarby!!! te zapasy to prawdziwe cuda, nie tylko że własne to jeszcze jak pięknie "zapakowane" kobei bardzo szkoda, znam ten ból, kiedy już jest taka piękna że "ach i och" to przychodzi mróz...
OdpowiedzUsuńCo dolegało jesionowi?
A państwo mandarynkowe to twoja własność?
Nie jestem szalona, garderoba przetworów jest na pewno skromniejsza od mojej ...
UsuńSiedlisko kupiliśmy w lutym ub. roku, jesion latem wyglądał b. mizernie, myśleliśmy, że może podmarzł, ale tego lata było jeszcze gorzej, spadały suche gałęzie, okazało się, że duże konary są obumarłe, zagrażał bezpieczeństwu, tym bardziej, że u nas często bardzo wieje. Dostaliśmy zgodę na wycięcie. Na Mazurach dużo jesionów jest chorych, podobno to choroba korzeni, ale nie wiem, bo nasz jesion nie był de facto diagnozowany.
Kobea była cudna a sąsiedztwo wilca nie było najszczęśliwsze. Ona jest problematyczna w uprawie, bo potrzebuje dłuższego lata by w pełni rozkwitnąć; w wawce miałam ją wielokrotnie, ale rzadko kwitła, raz pierwsze kwiaty ukazały się w listopadzie ...
Mandarynki, szczególnie ON - piękne. Szalony pomysł mojego męża. Obawiamy się o lisa i ptaki drapieżne. A wiesz jak dzisiaj zripostował mój małżonek moje obawy? Przecież dzikie kaczki jakoś sobie radzą, to i one dadzą sobie radę, no, trochę im pomożemy.
Gwenaelle - musimy Cię odwiedzić, mój mąż (!!!!) ciekawy oranżerii, ale póki co to bezterminowo, niemniej miej się na baczności.
Buziaki
U mnie jesiony cierpią z powodu opieńki ale i jakieś grzyby je męczą. Cierpią z okazji suszy i niskiego stanu wód gr. Szkoda drzewa ale czasem i tak musi być.
UsuńKaczuchy są bombowe! ale faktycznie będą potrzebować wsparcia.
Zazdraszczam pozytywnie ale mi muszą dzikusy na stawach wystarczyć ;) bo damesa lisica co u mnie mieszka, by mi je pewnie zjadła.
Zapraszam i z mężem. Na oglądanie oranż to najlepiej w ciepłych miesiącach niestety, bo w zimie to pustka w środku. Niestety w końcu października było u nas przy gruncie -16 w oranż rośliny pomarzły i sezon się skończył o miesiąc wcześniej ;(
Ależ cuda tu widzę, dlaczego tak rzadko tu zaglądałam, naprawdę nie wiem... muszę się poprawić... Kobea cudowna... muszę sobie taką sprawić u siebie, naprawę szkoda jej....
OdpowiedzUsuńOj popraw się, popraw.
UsuńDzięki.
Uwielbiam Twój domek z banerka i nie tylko.
Zawsze czekam na Twój wpis. Twoje Mazury jeszcze takie żywe ,a u mnie już szarawo, cicho, jesiennie bardzo i Kaczorówka zasypana igłami. Koniecznie trzeba zmniejszyć ilość sosen:)Kobeą jestem zachwycona i muszę ja posiać przy altanie, tylko pewnie muszę dać ziemi ogrodowej bo na tej kwaśnej nie wyrośnie.Wianki wijesz cudne:)
OdpowiedzUsuńNo bo z tymi postami to u mnie różnie.
UsuńŻal mi Twojej Kaczorówki, że taka osamotniona i cicha. Nasz domek ogrodnika jest całoroczny, siedzę se w ciepełku w pidżamce, przy uchylonym oknie, bo za ciepło, po prysznicu, z mokrą głową ... i odpowiadam Ci na komentarz ... a przed oczami mam widok Twoich niebieskich okiennic i nocną tęczę, i Twoje radośnie wyciągnięte ręce do niej ...
Kobea musi byż wysiada wcześnie luty/marzec, ja kupuję na giełdzie kwiatowej, tę na tutejszym bazarku, moje, osobiście wysiane w szlarence, zaczęły właśnie mieć pąki kwiatowe i ...zmarzły.
Na florystykę mam coraz mniej czasu.
Buziaki na dobranoc
To muszę o tym zapamiętać i na Bronisze się udać w odpowiednim czasie:) Albo Kaczorówkową sąsiadkę poprosić o wysianie rozsady:) W grudniu będę robić warsztaty w Szczytnie to odwiedzę to moje małe biedactwo, sikorom słoniny zawiozę, nad Zyzdrój pójdę, chciałabym zobaczyć Kaczorówkę w śniegu, ale ponoć do końca grudnia ma go nie być. Nie widać Twojego nowego postu, nie wiem czemu.......
UsuńPo prostu cud marzenie :-))) te eleganckie słoiczki pięknie przyozdobione, te wijące się po murze rośliny, mleczne lawendowe kubeczki, dynie... i wszystkie inne fantasmagorie :-))))cuda!!! Buziaki!
OdpowiedzUsuńDominiko, słodka Dominiko!
UsuńKocham Cię za te komplementy :)
Buziam, jak mawia moja florystyczna przyjaciółka
Zachwycam się jak zwykle!
OdpowiedzUsuńSłoiki, etykietki, cuda!
Piękno oswojone i całe wagony ciężkiej pracy ...
Pozdrawiam i podziwiam!
Magduś, uwielbiam Twoje metafory, lubię Cię czytać na różnych blogach ...
UsuńŚlę całusy na dobranoc
piękny wianuszek i piękne zdjęcia, do zobaczenia na obiadku
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki, obiadek był pychotka.
UsuńNiedawno usiłowałam znaleźć przepis na tę słoiczkową marchew, a tu daleko szukać nie trza było :)
OdpowiedzUsuńJakie piękne opakowania przetworów, jakie piękne kubeczki... ach...
Muszę nadrobić zaległości z Marszewskiej, bo wiesz, że uwielbiam Cię czytać, poruszasz w człowieku nostalgiczne struny, skłaniasz do zadumy, Twoje podróże w przeszłość są fascynujące.
UsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńTeraz ja z oficjalną wizytą i nie wierzę ja wczoraj o kluchach i Ty o kluchach , często podczytywałam u Ciebie , oglądałam piękne kompozycje kwiatowe ; te przetwory w słoikach ozdobione jak panny na wydaniu , mnie byłoby szkoda je otwierać , tak pięknie opakowane , widzę że i u Ciebie zagościły mandarynki ,na wiosnę jak nic będą maluchy :) Serdecznie pozdrawiam Mazurską krainę Ilona oczywiście będę oficjalnie zaglądać .
Pomidorowa Ilonko,
Usuńkiedyś już byłam na Twoim blogu, ale nie zachowałam linka, no i nie miałam mandarynek. Wczoraj byłam u Ciebie dłużej i jestem pełna podziwu dla Twojej zagrody. Z Sammym miałaś niezłe jazdy. Czy wszystko OK?
Nie bardzo wiem czym karmić te mandarynki, może mi coś podpowiesz? Póki co dawałam im płatki kukurydziane, musli, otręby namoczone w wodzie z mlekiem i pieczywem, bo to miałam pod ręką. Wczoraj ugotowałam im owsiankę, podałam z namoczonym chlebem. Mąż wsypał im ziarno pszenicy, ale bez entuzjazmu ją traktują. Są b. dzikie i uciekają na drugi brzeg stawu, jak się zbliżamy. Mają budkę z kładką do niej, ale nie mamy pojęcia czy w niej w ogóle bywają. Narażone są na niebezpieczeństwo lisa i drapieżnego ptactwa, gdyż siedlisko jest otwarte z każdej strony, nie ma żadnego ogrodzenia. Może jednak zrobić im wolierę?
Mandarynki to pomysł mojego męża i szwagra, który ma liczne ptactwo, ponad 200 szt., ale jest to ptactwo mniejsze; mandarynki od jego znajomego hobbysty. Szwgier zajmuje się ptactwem wiele lat i wiem, jak trudno o dobrego weterynarza do ptaków. Niemniej doświadczenie ma spore, przeszedł wiele ze swoimi podopiecznymi. Często w ich chorobie działał intuicyjnie, często z panią weterynarz razem leczyli "na czuja", bo dawkowanie leków tak małym stworzonkom nie jest proste. Ma również wśród ptactwa inwalidów, którzy doskonale radzą sobie bez łapki czy skrzydełeka.
Mówisz, że będą małe? Już się boję czy sprostamy.
Serdecznie pozdrawiam
Droga Jolando
UsuńU nas mandarynki przez pierwsze dni nie jadły przynajmniej nie widzieliśmy , ale już jedzą a więc otręby też daję ale również pszenicę , owies łuskany , makaron , namoczony chleb, kartofle ugotowane , ostatnio kupiliśmy do wszystkich ptaków zmielone różne zboża z dodatkiem witamin na zimę .
Moje kaczki są w wolierze , ale , będą wkrótce w swojej na oczku wolierze z odpowiednimi domkami , fajnie Twoje tak luzem wyglądają mają dużo przestrzeni ale ja bym się bała tak bez ogrodzenia , nawet kot może je skrzywdzić w swoim naturalnym środowisku mandarynki śpią na drzewach w pierwszym dniu u nas jak bażanty powskakiwały na drzewo , taki instynkt .
Tym bardziej powinny być ogrodzone jak przyjdą młode to wszelakie drapieżniki z sroką na czele mogą je zniszczyć a szkoda by było masz jedną z ciekawszych a co za tym idzie droższych odmian więc licho nie śpi :) Mandarynki również są monogamiczne więc pełen romantyzm :)
Pozdrawiam gorąco i cieszę się że mamy wspólne tematy :) Ilona
Dzięki wielkie Ilonko.
UsuńProwizorycznie mają kawałek ogrodzony siatką przed np. kotem, jak piszesz.
Nie wiedziałam, że są takie romantyczne, ha, ha.
Jeszcze raz dziękuję
Ależ bym takiego szczura zjadła. Prostota jest najlepsza.
OdpowiedzUsuńKubeczki cudnej urody.
Gaju te już zjedzone, ale może następnym razem kurierem wysłać?
UsuńJesteśmy zatem w kontakcie.
Szczury, ale akuratna nazwa dla kluchowatych; napatrzyłam się na Twoje cudności, lawendowe kubeczki, wianuszki, zapasy spiżarniane i kwitnącą kobeę, jesteś bardzo pracowita, jak mrówka ... napasłam oczy i jadę z nowym zapałem do chatki; jeśli ptactwo domowe, to już chyba stacjonarnie trzeba być w gospodarstwie; pozdrowienia serdeczne ślę.
OdpowiedzUsuńMarysiu, dzięki, ale mróweczką raczej nie, za dużo siedzę w necie, to cholerny pożeracz czasu. Wertuję net, bo sprawdzam przepisy na przetwory, wertuję go na choroby roślin czy ich pielęgnację, na hodowanie chociażby mandarynek, szukam inspiracji wszelakich, szukam jednego a przy okazji wpadam na inne ciekawostki ...
UsuńJestem na siedlisku więcej niż w Warszawie, niemniej myślę, że mandarynki chyba wytrzymają be nas kilka dni, jak i kot. No chyba, że mąż uszczęśliwi mnie kolejnym inwentarzem; coraz częściej słyszę o świnkach wietnamskich ...
Jolu, pięknie i smacznie u ciebie. Chylę czoła nad waszą pracą w ogrodzie. Plony bogate i z szacunkiem przetworzone.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Miło, że zajrzałaś.
UsuńDziękuję.
PS. Godzina wpisu mnie lekko zszokowała.
Jolcia, dałaś czadu z przetworami! Piwnica zapewne wygląda bosko - ja uwielbiam takie widoki :)
OdpowiedzUsuńA "szczury", kurka, nazwa kiepska, ale smakowicie to brzmi :) spróbuję, musi być pyszne :)
Pozdrawiam!
Kamciu jesteś niemożliwa z tym gotowaniem i próbowaniem. Ale szczurki polecam.
OdpowiedzUsuńJa to z gotowania jestem LEŃ w porównaniu z Tobą.
Też uwielbiam patrzeć na przetwory, zioła, uwielbiam słoiczki, słoje i dorodne płody rolne.
Ale naleweczek u mnie niet,a u Ciebie widziałam, piękne kolory miały i zapewne smakowite.
Pozdrawiam serdecznie
Brak nalewek? No kochana! Na wiosnę sadź malin ile wlezie, porzeczkę czarną i przyszła zima nie będzie Wam straszna :)
UsuńBuziaki :**
ja to podziwiam jeśli ktoś tworzy takie przetworowe cuda. sama jestem leń patentowany i w życiu nie zrobię żadnego słoika. inna sprawa, że przez wiele lat tworzyłam i zamykałam w różne pojemniczki, butelki, słoiki. odpoczywam od tego, w ogóle odpoczywam. miłego:)
OdpowiedzUsuńEwa ja też odpoczywam, tylko trochę inaczej.
UsuńAleż pięknie tam u Was!!! Przetwory przecudne, a ten krem z dyni - muszę koniecznie spróbować, KOCHAM dynie w każdej postaci :)
OdpowiedzUsuńNa wiosnę sama zakładam ogród warzywny i sieję całe zagony dyni! :)
Dziękuję za odwiedziny i dobre słowo :)
Szkoda jesionu. Ale jak mus, to mus. My jeszcze staramy się ratować naszą rozłupaną lipę. Arborysta ocenił, dał zalecenia. W lutym fachowa przycinka i zobaczymy...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że okres ogrodowy się kończy. Będziemy tęsknić, prawda? A na kobeę chyba się skuszę w przyszłym roku:-)))
Pozdrawiam serdecznie
Asia
Tak Asiu, będziemy tęsknić za letnim ukwieconym ogrodem. I świeżą bazylią do pomidorów, i dymką do jajecznicy. I śpiewu słowika, i żabiego kumkania ...
UsuńAle jeszcze przed nami uroki zimy, też jest piękna !!
Jolando, powtórzę za innymi komentującymi - jesteś tytanem pracy i basta ! Wspaniałe przetwory, piękne wianki! Mandarynki cudne, jak z bajki. Świnki wietnamskie odradzam, sąsiad miał i z ulgą powitał ich ucieczke na wolność ( jedna "zadała" sie z dzikiem i urodziła maluchy, które potem tez uciekły). No, ale jak mąz się uprze, to nie ma rady :DDD. Serdecznie pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńAnia z Siedliska
Aniu - dzięki, czytałam mężowi Twój komentarz, może go na trochę ostudzi.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Jolando pokazujesz same smakowitości, na ich widok ślinka cieknie. Zawitałam na twój cudny blog przypadkiem i chyba zostanę na dłużej. Tak tu pięknie i smakowicie.
OdpowiedzUsuńMoni zapraszam.
UsuńDzięki, pozdrawiam
Zapraszam do Moczarów po wyróżnienie!
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki serdeczne. Jesteś kochana, wiem, że się powtarzam, ale okazywania uczuć nigdy dość.
UsuńBuziaki
cudne aranżacje na blogu. U nas też pełno przetworów ;-)
OdpowiedzUsuńSzkoda drzewa. Przy starych siedliskach zawsze sadzono jesiony, u nas też rosną. W jego miejsce posadźcie nowe drzewo, żeby tradycji stało się zadość.
Jakbym mojego męża słyszała :)
UsuńSerdeczności wiele
na sobotę i niedzielę, ha, ha.
Piękne okoliczność przyrody. Aż miło popatrzeć, pozazdrościć i... poinspirować się :-) pozdrowienia serdeczne
OdpowiedzUsuńDawno u WAS nie byłam, muszę zajrzeć, jak żyjecie.
UsuńMiałam problemy z netem i nie tylko.
Serdecznie pozdrawiam