jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

piątek, 8 kwietnia 2011

Witam serdecznie

Kilka słów

Mieszkam w "zielonej" Warszawie w domu pokoleniowym, pełnym wspomnień i pozytywnej energii. Odkąd pamiętam, był to dom otwarty i taki jest do dziś. Gwarno od dzieci i młodzieży, niemniej jest gdzie uciec, jeśli jest potrzeba wyciszenia.
Lubimy z mężem podróże, ostatnio trochę żeglujemy po ciepłych wodach, zimą, przynajmniej dwukrotnie, wyjeżdżamy na narty. Nie dążyliśmy do posiadania działki, bo nie chcieliśmy się wiązać z jednym miejscem. Co prawda mała odskocznia zawsze była, bo w niedalekiej odległości od Warszawy, nad uroczą rzeczką, przy lesie, mój teść czekał z otwartymi ramionami i gościną.
Kochał ten kawałek ziemi, namiętnie ją uprawiał.
Wielokrotnie, kiedy synowie byli mali, wyjeżdżaliśmy na wakacje do mojego ojca, na Mazury, w okolice Mrągowa.
Dawno zapomniana miłość do krainy jezior obudziła się w nas całkiem niespodziewanie, przypadkiem ... i to pewnego lutowego dnia ... 

2 komentarze:

  1. Z największą przyjemnością obejrzałam i przeczytałam wszystko, cofając się aż do tego pierwszego wpisu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gooooosiu - witam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń