jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

czwartek, 14 kwietnia 2011

Mazurskie siedlisko

Może dlatego mąż przystał na nazwę Jo-landia ... Siedlisko ujrzeliśmy w rocznicę ślubu, urzędową, bo kościelna była za dwa dni.

Zaśnieżone pola, łąki, drzewa i dachy zabudowań. Cisza absolutna. Chłonęliśmy widoki w milczeniu. Piękna, wielka stodoła, uroczy mały domek, mur kamienno-ceglany jako pozostałość po oborze, dom w stanie katastrofalnym, ale klimatyczny, okna zabite dechami, rozkopana kuchnia (podobno jest podciągnięta woda), poddasze z dużą wędzarnią, południowa ściana niebezpiecznie spękana. Oboje odrzuciliśmy myśl o ew. wyburzeniu domu, może uda się go jednak uratować, poczuliśmy niesamowitą jego aurę.

Wiedzieliśmy, że to nasze miejsce.  Miłość od pierwszego wejrzenia.

Wierzby strażniczki przy wjeździe

Widok od łąki

Wjazd na podwórze
Stodoła
Stodoła od wjazdu
Wielka lipa przy "domku ogrodnika"
Mur

Mur

Sarenki

Lis


Wiele już się zmieniło, postaram się uzupełnić zaległości w kolejnych postach.
Jesteśmy już prawnymi właścicielami siedliska.
Krążymy między Warszawą a Mazurami co week-end, ale gnamy tam na skrzydłach.

Prawdziwie wiosennego słońca życzę.


5 komentarzy:

  1. Witaj wreszcie na blogspocie Jolu!

    Pozwolisz, że będę tu zaglądać ;) kroi się bardzo ciekawy blog!

    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Madziu, jak zwykle JESTEŚ NIEMOŻLIWA!
    Buziaki wielkie

    OdpowiedzUsuń
  3. My tez do naszego domu poczuliśmy miłość od pierwszego spojrzenia! Chwała Wam za ratowanie starego siedliska. I czekamy na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Znaleźliście swoje miejsce na ziemi :) tak jak my! Jedno spojrzenie na dom i wiedzieliśmy, że to jest TO!
    Powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że siedzę sama bo mąż znów by dziwił się po co czytam coś co mnie wzrusza :P Widząc opustoszały dom serce mi się kraje, że taki jest, że przecież kiedyś było w nim zycie, radość... zbudowany przez kogoś a teraz zapomniany i niechciany. bardzo żałuję, że sami zbudowaliśmy dom a nie zadaliśmy sobie trudu aby jakaś bidulkę zaadoptować. Kiedy czytam takie historie to się wzruszam. Klimat starych domów, nieruchomości jest nie do podrobienia, są to miejsca wręcz magiczne :)

    OdpowiedzUsuń