Zaległości wleką się za mną, piętrzą ... wszędzie i we wszystkim. Źle mi z tym. Nie nadążam. Psychiczny dół. Dopadła mnie jeszcze alergia, opryszczka ...
Odbył się ślub i wesele najmłodszego syna, w deszczu, poprawiny po nawałnicy - kaloszowe garden party, niemniej niezapomniane. I żal, i ulga.
Kilka lipcowych zdjęć z siedliska, póki co.Stół (rozkładany) i krzesła, napracowałam się nieziemsko przy szorowaniu, malowaniu i przecieraniu. Chodaki ciut dziurawe, ale klimatyczne, służą na sztućce.
Groszek pachnący na rabatce, w tej chwili już kwitnie bardziej obficie.
Rodzinka snopów na salę weselną.
Zanim ukończono łazienkę w domku ogrodnika ...
W lewo - woda nie leci, w prawo - leci. Normalnie czary mary.
Stary warzywniak (bo jest na próbę nowy, na b. żyznej glebie, tym razem trafiony w 10) i mizerne, ale zawsze plony!
,I kolekcja wykopanych podków, które zawisły na stodole.
Z podziękowaniami za inspiracje, ktróre garściami czerpię z innych blogów - jolanda
Jolando, prawdziwa z Ciebie artystka, nie tylko florystka, ale i restauratorka dzieł sztuki! piękne są te meble, bibeloty, siedlisko.... strasznie ciężko pracujesz, ale efekt jest piorunujący! powodzenia i odpoczynku, zwolnij trochę, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDominika