Wpadłam na dłużej by podziałać, planów mam dużo, bo zielsko na grządkach, meble do pobielenia, inne do odświeżenia, porządki w przystosowanych kuchennych meblach w domku ogrodnika etc.
Ale wylądowałam po sąsiedzku na warsztatach twórczych. Lepiłyśmy z gliny gąski, kury ... I tak upłynęlo całe popołudnie ... przy szarlotce, kawie i babskich pogaduszkach, ale jakże kreatywnie. Zabawa przednia, drób czeka na wypalanie.
Nie przypuszczałam, że sprawi mi to taką frajdę i że w ogóle uda mi się ulepić coś na kształt drobiu.
Zadowolenia przy lepieniu czegokolwiek, choćby pierogów, życzę z mojego kawałka Mazur - jolanda
PS. Galeria instruktorki, zapraszam.
A te piękne gąski będziesz wypalała u siebie w piecu na siedlisku?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
talent kwitnie :)
OdpowiedzUsuńJoluś, właśnie o to w tym wszystkim chodzi, żeby kawę z sąsiadkami pić, cieszyć się życiem i gąski lepić. Cudne są, a to kaczuszka rarytas! Buziaczki
OdpowiedzUsuńAnetko - piec mojej instruktorki, odpali go, jak będzie cały wsad.
OdpowiedzUsuńDominiko - lubię do Ciebie zaglądać, jest przytulnie i romantycznie. Dzięki za wszystko.
Buziaki