jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

środa, 14 sierpnia 2013

Ogrodowe dary, przetwory


Na wstępie przepraszam, że tak rzadko piszę, że tak rzadko bywam na Waszych blogach, tym bardziej miło, że Wy się udzielacie, że znajdujecie czas by do mnie zaglądać i wesprzeć miłym słowem. Dziękuję serdecznie.

Mój warzywnik mnie przerósł, dosłownie. Wszystkie warzywa to giganty, nie nadążam z przerobem. Stale się spóźniam, skoncentrowana na jednym, zaniedbuję inne zajęcia. Jeśli na tapecie mam ogórki, zapominam o cukinii czy fasolce szparagowej, przerastają albo zalegają w piwnicy czekając w kolejce do przetworzenia.
Pierwszy pomidor malinowy z foliaka ważył 0,71 kg.











Ogórki w tunelu uschły z dnia na dzień praktycznie, nie wiem czy to mączniak czy inne grzyby, bo po prostu się nie znam na uprawie, ślęczę nad laptopem w przeszukiwaniu netu a i tak nie potrafię zdiagnozować choróbska. Póki mam piękne w gruncie, zbieram i przerabiam, bo pierwsze symptomy w postaci plam na liściach już są. Napracowałam się przy nich bardzo z podwiązywaniem, rosły szybko i puściłam je na żywioł, będę musiała na przyszłość nauczyć się jak je prowadzić i jaki stelaż zbudować by tworzyły wymarzony szpaler.





 
 
Poniekąd miała to być fasolka szparagowa niska, tak owinęła patyki, że przypomina łuk triumfalny ... a może zapatrzyła się na tęczę?

 
 
 
 
Z przerywanych buraków zrobiłam  botwinę na zimę. Wspaniale smakuje ten wiosenny smakołyk w środku zimy.
Botwinę kroję, zalewam niewielką ilością wody, gotuję ok. 20 minut, dodaję sól, cukier, ocet i wrzącą wlewam do wyparzonych słoików; stawiam na ręczniku do góry dnem, nie pasteryzuję. Później dodaję do niej mrożoną dymkę ze szczypiorem lub cebulę podsmażoną na maśle, oczywiście śmietanę i mrożony koperek po ugotowaniu.
Zrobiłam też dużo syropów - z kwiatów czarnego bzu, lipy, mięty, jeszcze chciałabym zrobić z melisy i owoców czarnego bzu; posłużyły mi jako baza do nalewek. Syropy są aromatyczne i bardzo smaczne, a nalewki nabierają mocy w piwniczce. Przepis znalazłam tutaj, syrop z lipy wg przepisu tego. Ja nazwałam je syrop bzik kwiatowy, syrop lipny.
 Herbatka z suszonej lipy (udało się o odpowiedniej porze zebrać i ususzyć) nie jest najsmaczniejsza, ale ja dodaję plastry cytryny i pomarańczy (ten raczej do ozdoby), słodzę syropem lipowym i jest przepyszna. Do parzenia tego typu herbatek świetne są dzbanki z tłokiem, niestety szkło jest kruche ... miałam fajny z Biedry, a teraz kupiłam 3 razy droższy i mocno plastikowy, trudno.
 
 
Pewnego upalnego dnia gościliśmy u siebie małżeństwo z Moskwy, pod naszą starą lipą popijaliśmy herbatkę z jej kwiatów a oni nie mogli się jej nachwalić. Byli zauroczeni, ot, zwyczajną herbatką i widokami po horyzont.
 
Specjalnością domu jest herbata z melisy i odrobiną mięty, latem wyborna, bo ze świeżych, zimą z suszonych ziół.
 




 
 
Wianek z ziół nawet po ususzeniu wygląda rewelacyjnie, zapach przy robieniu wprost odurzający.
 Ma ocieplać wnętrze nowoczesnej kuchni mojej synowej, może uda mi się jeszcze zrobić dla siebie, bo ziół ci u mnie dostatek. Suszę ich sporo na zimę i przysięgam, że nigdy, ale to przenigdy nie pachniała mi bazylia otarta z torebki kupionej, a mojej aromat roznosi się na całą kuchnię. Suszę z łodygami, później obrywam liście i przechowuję w słoiczku; bezpośrednio przed spożyciem wrzucam listki do foliowej torebki śniadaniowej i miażdżę, tym samym uwalniam jej zapach.
 
 Mam takie zaległości w blogowaniu, że nie mogę w pamięci odnaleźć spraw, którymi chcę się z Wami podzielić. Przepraszam za ten chaos.
 
Malwy się wysiewają, zaczątki mojego wymarzonego szpaleru przy murze już są, jeszcze muszę je okiełznać, bo po deszczach się kładą. W miejscu biesiadnym mam ponad trzymetrową, ogołociłam ją z liści, bo nie trafiłam z opryskiem na rdzę, ale i tak jest cudna.
 
 
 
 
Znacie godecję? Sama się wysiała to i wcześnie kwitła, nie znałam jej wcześniej, ale bardzo ją polubiłam. Zadziwiły mnie niedoceniane niegdyś przeze mnie dalie. Obsadziłam nimi pryzmę zwalonych pierwszego roku kamieni, tworzą pseudoskalniak, ale bardzo urokliwy.
 
 
 
 














 
Cieszę się latem, jego hojnością, przecież jeszcze ponad miesiąc będziemy je gościć.
 
 
Skoszono rzepak za miedzą:
 
 
 


 
Doda i jej kolega Frasko podczas upałów, które raptem się skończyły i jest naprawdę dość chłodno:
 

 
Z przekwitłych maków zebrałam nasiona i przy okazji cieszę się bukietem.
 

 
Zadręczyłam zdjęciami na maksa, ale nie chcę by zaległości się ciągnęły.  Jest to pracowity czas, kolejna micha ogórków czeka na zalewę. Jak macie ciekawe przepisy na sałatki z ogórków, cukinii i patisonów, to b. proszę odezwijcie się, bo brak mi inwencji.
 
Aha, zapomniałam, że mam fantastyczny przepis na fasolkę szparagową, sprawdziłam w ub. roku, fasolka jest, jak świeża, nawet moje wnuki uwielbiają ją skubać. Serdecznie polecam.
 
Przyjemnego wieczoru
jolanda


piątek, 9 sierpnia 2013

Poranek na mazurskim siedlisku


 
Wita mnie letni mazurski poranek,
kłaniają się malwy, uśmiecha rumianek,
dzień dobry, dzień dobry - szepcą dalie,
trzymając się oburącz za wąskie talie.
Kobea roztacza swe szerokie ramiona,
w starego muru cegły czule wtulona.
Słoneczniki na baczność w szeregu wojskowym
witają mnie, jakbym gościem była honorowym,
z głową zwróconą do mnie, a może do słońca,
uniżony ukłon składa  rudbekia lśniąca.
Spod parasoli zielonych nasturcje wychylają głowy,
nad nimi rozhuśtany łan maków kolorowych,
miłego dnia życzą zgodnie, całą zgrają ...
nagietki i aksamitki też do nich dołączają.
I onętki pląsające  romantycznie i powabnie,
u ich stóp maciejka powyginana zabawnie.
Złocienie ciepłem słoneczka zalane,
godecje dumne, że same wysiane,
czarna Zuzanna, co uwięziona w starym garze
i śniedek  co zza krat śledzi kolejność wydarzeń;
Groszek, ten przy kratach, dwoi się i troi,
By sprostać oczekiwaniom moim.
Wszyscy kłaniają mi się nisko
łącznie z tykwami i dynią kulistą.
Dzwoneczków dzyń, dzyń dochodzi z oddali,
- pobudka, pora byście nowy dzień powitali -
sąsiedzkie rośliny zganił dzwonek srodze
- prędko, wstawać, szybciutko, na jednej nodze.
Wstyd śpiochy, oczy prędziutko rosą przecierać,
kręgosłupy prostować, głowy ku niebu zadzierać. -
Mijam błękitnookie gigantyczne ostróżki,
i kobaltowe ich kuzynki maluszki,
goździki z upstrzonymi brodami
i lilie barwne,  i bratki z trójbarwnymi płatkami,
i szałwie co rozpierzchły się po rabacie,
trzy dziewanny przy stodole, ale w pełnym majestacie ...
pelargonie w umywalce gaszące pragnienie,
inne pianą wylewające się ze starych wanienek.
Na schodach przycupnął heliotrop w kubełku,
werbena i żeniszek na drabinowym szczebelku,
kocimiętka  od sąsiadki, co rośnie na potęgę,
wonna lawenda, której nie dosięgnę
by uścisnąć serdecznie rękę na powitanie,
bo tkwi na ostatnim szczeblu drabiny przy ścianie.
Begonie już po porannej toalecie,
latria rozsiadła się wygodnie na taborecie,
zaś czarnuszka podparta łokciami o stół, senna,
czeka na kawę, którą dzisiaj serwuje starsza lawenda.
Mieczyk tupnął obcasami na dzień dobry szarmancko,
złożył różom ukłon, po czym mi skłonił się elegancko ...
Aromat kawy i zapach lawendy, zmieszane,
pobudziły i moje zmysły jeszcze zaspane ...
Nabierając tempa zmierzam ku łące,
gdzie skarbnica ziół, traw i kwiecia całe tysiące;
Otwieram ramiona, wyciągam dłonie wysoko,
na palcach staję ... sięgam ku obłokom,
miękko przesuwam je, jak statki płyną,
za horyzontem gdzieś w oddali giną.
Garściami chwytam marzenia promienne,
na smutek, na niepogodę, na troski codzienne.
 

 
Serdeczności ślę
jolanda


 

wtorek, 23 lipca 2013

Lipcowe bukiety

Witam serdecznie.
Będzie post, ale nie wiem kiedy uda mi się pokazać mój pracochłonny ogród warzywny, rabaty kwiatowe i co w naturze piszczy. Dzieje się. Absorbujący letni okres.
Kilka moich bukietów łąkowych, bukiety dzieciaków z mini warsztatów florystycznych, lepiły też w glinie i na kole garncarskim ...
Może umilę troszkę czekanie na obszerniejszą relację tymi fotkami kwiatów:
































 


Miłych wrażeń, odezwę się wkrótce.
Buziaki dla Was, moich wiernych czytaczy.
jolanda
 

środa, 10 lipca 2013

Tęsknię ...

Chwilowo stoliczne dni.
Stoliczna Doda nie zastąpi mi szalonego Randapa psa ogrodniczki, o którym nie zdążyłam Wam napisać a już go nie ma.
Tęsknię za makami, które tak szybko przekwitają ...






Buziaki
jolanda