jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

wtorek, 25 czerwca 2013

Ukwiecone wigwamy

Nie ukwieciły się jeszcze moje wigwamy groszkiem,  niestety. Ale miałam okazję zbudować ciut inne i wyobrazić sobie, jak będą wyglądać moje przy warzywniku.
 
Zupełnie przypadkiem, jak to się mówi na wariackich papierach, trafiłam do Spały by współtworzyć wystawę florystyczną w prezydenckim parku. Bez konkretnego planu i wyobrażenia, taki empatyczny odzew na SOS osoby, której nie da się odmówić. Udało się zwerbować koleżankę Mariolę oraz sąsiadkę mazurską z córką i świeżo poślubionym małżonkiem, by ratować sytuację w organizacji Wianków w Spale.

Silna ekipa, choć jednakowoż zastępcza, była sporo wcześniej od nas  i już tworzyła.

Wystawa plenerowa z kwiatami przy 35 st. C z góry skazana na klęskę. Z probówek natychmiast wyparowywała woda, kwiaty przy wzmożonej transpiracji piłyby bez końca ... Większość kompozycji na wystawie mocno słonecznej, fatalnie reagowały peonie, lwie paszcze, róże itp. żelazne, niezawodne goździki.

Ponieważ wianki to impreza rodzinna, postanowiłyśmy wybrać formy pod kątem dzieciaków. Sprawdziły się wigwamy, do których zostawiłyśmy wejścia, dzieciaki chętnie wchodziły do środka, rodzice fotografowali swoje pociechy, pstrykali zdjęcia rodzinne przy wielkim statku z papieru (pamiętacie ?), huśtawce ogrodowej (byli tacy, co zdejmowali kwiaty i huśtali się, o zgrozo, tego nie przewidzieliśmy), na sesję plenerową załapali się też nowożeńcy.

Choć warunki pogodowe były b. trudne dla kwiatów (po upale burza i silne opady deszczu, dobrze, że bez gradobicia) i po pierwszym dniu nie wyglądały najlepiej, i wiem, że nas, florystów mocno to dotyka, niemniej jestem przekonana, że wystawa była b. udana i kompozycje cieszyły się mało, że zainteresowaniem, to służyły wspólnej zabawie. Myślę, że Spała mile będzie wspominać wystawę florystów, do przyszłego roku, bo ma być to impreza cykliczna.

Najbardziej nasza wystawa spodobała się komarom, zleciały się chyba z całej Polski, naprawdę. Mamy piętno Spały na skórze.

http://tomaszowmazowiecki.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1907734,wianki-spalskie-2013-po-raz-pierwszy-w-spale-odbylo-sie,5869284,id,t,zid.html#galeria

http://www.kulturalnaspala.pl/galeria.html 

Nie sposób nie pośpiewać przy okazji http://www.youtube.com/watch?v=ehW9GUqyCQk

"Piłem w Spale,
spałem w Pile
i to jak na razie tyle! Heeej, o hej...
Znak szczególny mam na ciele,
nie jest to wytatuowany jeleń!"
 
 






 





 

 





 
 
I duże słoneczko dla Was:
 

 
Do miłego
jolanda

środa, 12 czerwca 2013

Wigwamy, płotek z patyków i takie tam ...

Dzień dobry.
Obiecany post.
Na biegu.
Przycięta powiatówka (droga polna, ha, ha) z wędrującego ku niej lasu i chaszczy, zaowocowała pomysłem na płotki i stożki dla pnączy. Idealnie wpasowały się w klimat wiejski siedliska i mimo, że jeszcze groszek pachnący w ziemi tkwi, to same w sobie są ozdobą. Tunel foliowy, który późno, ale stanął, nie jest ozdobą i mam nadzieję coś wymyśleć by nie straszył, niemniej nawał innych zajęć wypchnął jego temat na plan dalszy.
Zebrałam patole, powiązałam i dzięki pomocy Wróbelka powstały stożki. I prawie altana pod cysterną z wodą do podlewania, obsianą wilcem i fasolą.


 









 
Tyle w temacie patykowym.
Mam wiele do opisania i pokazania, ale czasu mało. Nadrabiam zdjęciami.
Pozdrawiam serdecznie wiernych Czytelników mojego bloga, dziękuję za komentarze i wsparcie :)
 
 
 
 
 
 













Ściskam mocno, mocno, pa.
jolanda

środa, 5 czerwca 2013

W telegraficznym skrócie

Witam serdecznie i donoszę, że na siedlisku wszystko w porządku. Spóźniona wiosna spowodowała lawinę opóźnień w warzywniku i na rabatach kwiatowych, natura nadrabia, ale trzeba było jej pomóc. Można powiedzieć, że obrobiłam się, choć wiadomo, że ogród wymaga systematycznej pracy. Warzywnik jest dwa razy większy, powstał też duży foliak. Chciałam - to mam.

No i w maju były dwa długie weekendy, na siedlisku było dość gwarno ...  ale przecież lato i wakacje dopiero przed nami. Remont w starej chacie przystopował, dwa salony (biały i brązowy) są użyteczne, tu się nic nie zmieniło, ale reszta parteru chaty przygotowana do wykończenia, w łazience stanął nawet prowizoryczny kibelek i umywalka, jest nawet ciepła woda.

W domku ogrodnika szafki kuchenne, które zaczęłam malować, czekają na zmiłowanie i kłują w oczy.

Sad przekwitł w jednej chwili, której nie uchwyciłam, głogi też. Pierwszy pokos trawy za nami, pierwszy bukiet łąkowy zrobiłam już po skoszeniu; nieśmiało rozkwitają chabry, łubiny opóźniły się o 2 tygodnie ...

Z gałęzi utkałam płotek na groszek pachnący, wigwamy ponad dwumetrowe, pokażę to w następnym poście, bo wyszły wspaniale, wyglądają pięknie nawet gdy są póki co bez pnączy.

I kilka fotek.

Zając w oczekiwaniu na sałatę i kapustę ...



Książę Kazimierz


Jak dobrze wstać, skoro świt ... i położyć się z powrotem do łóżeczka:




Pierwszy tegoroczny łąkowy:



Porosty na pniu ściętego chorego jesionu są zachwycające.



Do miłego
jolanda