jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

środa, 4 grudnia 2013

Listopadowy ogród mazurski w odświętnej szacie


 
Pierwsze seminarium hortiterapii, które odbyło się w Mrągowie, a które zorganizowała Zosia Wojciechowska, za nami. Moje uczestnictwo polegało na zorganizowaniu wystawy w mazurskim ogrodzie. Wystawa miała nawiązywać do ogrodowej terapii - jak rośliny mogą oddziaływać na nas, na nasze zdrowie, psychikę, wyobraźnię, jak natura inspiruje, ile możemy w niej znaleźć radości.

Okazuje się, że listopad, ten szary, dżdżysty, może przybrać weselszą formę. Mam nadzieję, że się udało. Uczę się patrzeć na rośliny, by nic nie przeoczyć. Listopad nie sprzyja spacerom i wędrówkom po polach i lasach, a późnojesienne barwy, faktury liści, nasienników, przekwitłych kwiatostanów, są niemniej ciekawe, jak o letniej porze. Suche trawy, zielsko, "habazie", jak mawia sąsiadka, to bardzo wdzięczny materiał do tworzenia kompozycji. Porosty i grzyby na konarach drzew, kora na drzewach powalonych przez bobry, suche gałązki świerkowe, modrzewiowe po przecinkach leśnych, mech porastający kamienie - to leśne kwiaty mokrej jesieni. Zadziwiają i zachwycają. I leczą.

Niemniej hortiterapia w nadmiarze szkodzi. Przedawkowałam. Powoli dochodzę do siebie. To były dwa tygodnie przygotowań, zbieranie materiałów i pomysłów.

Wystawę przygotowywałam z sąsiadką oraz Julitką. Bardzo, bardzo Wam dziękuję, jesteście kochane.

Nie sposób nie nadmienić, że wystawa plenerowa w tym czasie to nie lada wyzwanie. Pogoda wiadomo, płatała figle i podczas instalowania aranżacji, i podczas prób sesji zdjęciowej. Na czas zwiedzania wystawy na szczęście ustały opady deszczu, ale mżawka była dość obfita - uczestnicy seminarium byli zachwyceni kroplami rosy na drzewkach, roślinach i szkle ... Nie można było zrobić zdjęć do poniedziałku. Po sobotnim seminarium w nocy rozpadało się na dobre, wiatr szargał aranżacjami, drzewka poprzewracały się, fruwały drobiazgi, gwiazda wylądowała w potoku. Masakra. W niedzielę pogoda bez zmian. Większość dekoracji schowałyśmy pod wiatę, aranżacje z trawami zabrałam do domu i suszyłam przy piecu, bo wyglądały niczym pióra zmokłej kury. Rozwaliła się makieta wiejskiej zagrody i choinka w okienku (ta z badyli) - nasze ulubione dekoracje. Makietę szybko zreanimowała sąsiadka, odtworzenie choinki to bardziej żmudna praca (wiadomo, że pierwsza wersja była ładniejsza). Rozmoczoną gwiazdę zastąpiło srebrne wiklinowe serducho. W poniedziałek, po porannych nikłych na szczęście opadach śniegu, zawitało słonko, niestety nie na długo, niemniej udało się obfocić nasze dzieło ...

Anioły dziełem sąsiadki, aczkolwiek z moich zbiorów.

Teraz proszę zająć wygodne miejsce i pozycję, może przygotować coś do picia i ewentualnie kanapkę, bo będzie duża porcja zdjęć. Miłego oglądania.

Wianek z kory drzew powalonych przez bobry.

Wianek z kory drzew powalonych przez bobry.

Wianek z kory drzew powalonych przez bobry.



choinka z przyciętej tawuły

nasze ukochane habazie





Pobielone gałęzie lipki z naszego drzewa, ciut przeszkadzały budowanemu gankowi do starej chaty.

makieta wiejskiej zagrody w śnieżnej odsłonie

gościu - siądź pod lipą i odpocznij sobie


makieta wiejskiej zagrody w śnieżnej odsłonie (mój domek ogrodnika, ha)
choinka woskowana




gościu - siądź pod lipą i odpocznij sobie

gościu - siądź pod lipą i odpocznij sobie


 
 


moje odświętne kalosze z wierzbówką

trawy znad naszego stawu

trawy znad naszego stawu


trawy znad naszego stawu

trawy znad naszego stawu

W ub. roku musieliśmy wyciąć jesion. Pień okazał się zdrowy, przetarto go w tartaku, a z wierzchniego plastra powstała choinka.

trawy znad naszego stawu


W ub. roku musieliśmy wyciąć jesion. Pień okazał się zdrowy, przetarto go w tartaku, a z wierzchniego plastra powstała choinka.
trawa prosta i kędzierzawa

moje odświętne kalosze z wierzbówką

 
Wianek z przekwitłej nawłoci, szczawiu kędzierzawego i bzu (ok. 70 cm średnicy)
Wianek z przekwitłej nawłoci, szczawiu kędzierzawego i bzu (ok. 70 cm średnicy)

nawet kretowiska wkomponowały się w klimat wiankowy


wianek o średnicy ok. 1 metra, na bazie pędów winobluszczu, suszu i żywego ostrokrzewu
gwiazda upleciona z brzozowych gałęzi
gwiazda upleciona z brzozowych gałęzi
gwiazda upleciona z brzozowych gałęzi
gwiazda upleciona z brzozowych gałęzi


wianek o średnicy ok. 1 metra, na bazie pędów winobluszczu, suszu i żywego ostrokrzewu
wianek o średnicy ok. 1 metra, na bazie pędów winobluszczu, suszu i żywego ostrokrzewu

















 
 
i ubiegłoroczny wianek z bobrowych wiórków
 

 
Mam nadzieję, że nie zanudziłam. Proszę mi wierzyć, że dekoracje nikły w tym dużym ogrodzie, stąd grupowałyśmy je tematycznie i zainstalowałyśmy na środku trawnika.
 
Buziaki kochani
 
jolanda
 

Listopadowy ogród mazurski w odświętnej szacie - zwiastun



Witam serdecznie.
Pamiętam o Was, choć rzadko odwiedzam Wasze blogi, przepraszam.
Wiem, że czekacie na zdjęcia.
Dwa tygodnie przygotowań, ale ogromna satysfakcja. Mnóstwo pomysłów pozostało nadal w sferze wyobraźni, ale nie sposób zrealizować wszystkiego.



Moje odświętne kalosze:


Zatem do rychłego.
dobrej nocki życzę.

jolanda

PS. Jeszcze zmęczona jestem na maksa, odespać zarwane nocki też trudno.

środa, 20 listopada 2013

Gazeta Wyborcza Olsztyn o hortiterapii

Uniwersytet chce uczyć niekonwencjonalnej metody leczenia


Joanna Młotkowska                       


Beata Płoszaj-Witkowska
Beata Płoszaj-Witkowska (Fot. Przemyslaw Skrzydlo / Agencja Gazeta)

Skoro niektórzy w terapii wykorzystują zapachy, inni muzykę, dlaczego choremu nie miałyby pomóc spacery wśród roślin?


Od lutego 2014 roku w katedrze ogrodnictwa na Wydziale Kształtowania Środowiska i Rolnictwa UWM można będzie studiować hortiterapię. Olsztyn będzie drugim ośrodkiem w kraju po Skierniewicach, który poszerzył swoją ofertę o ten kierunek.

Hortiterapia jest pomocna m.in. w rehabilitacji osób mających problemy z narządami ruchu, w leczeniu depresji, uzależnień od alkoholu czy narkotyków. Pacjenci mogą się jej poddawać w bierny sposób, np. spacerując po ogrodzie i po prostu podziwiając jego piękno. Już samo to dobrze wpływa na ich leczenie.

 
Jednak mogą też brać w niej czynny udział: siać i sadzić rośliny, pielęgnować je, zbierać plony. - O tym, że dbanie o rośliny poprawia samopoczucie, wiedzą chociażby osoby mające ogródki działkowe - mówi Beata Płoszaj-Witkowska, która będzie kierownikiem studiów podyplomowych z hortiterapii. - Studia te kierujemy przede wszystkim do osób, które mają do czynienia z osobami niepełnosprawnymi.

Wykładowczyni dodaje, że mogą je podjąć nie tylko absolwenci kierunków społecznych, jak np. opieka nad osobami starszymi, psychologia oraz medycyna. - Hortiterapia może zainteresować również rodziców niepełnosprawnych dzieci, rehabilitantów i terapeutów - wylicza. - To studia również dla właścicieli gospodarstw agroturystycznych, którzy mogą tworzyć ogrody terapeutyczne i w ten sposób poszerzyć swoją ofertę.

Wykłady odbywać się będą w salach wydziału kształtowania środowiska i rolnictwa. Ćwiczenia będą zajęciami czysto praktycznymi, terenowymi. - Będziemy je prowadzić na terenie szklarni oraz Ogrodu Dydaktyczno-Doświadczalnego w Kortowie i w Arboretum Leśnym w Kudypach - informuje dr Płoszaj-Witkowska. - Studenci będą mieli zajęcia nie tylko dotyczące roślin ozdobnych, drzew i krzewów, roślin sadowniczych i warzywniczych czy bukieciarstwa, ale również z zakresu nauk społecznych czy medycznych.

Studia podyplonowe z hortiterapii potrwają trzy semestry. Zajęcia poprowadzą wykładowcy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego oraz z innych ośrodków - ze Skierniewic, Warszawy i Szczecina. Aby uruchomić kierunek ogrodolecznictwo, musi się uzbierać minimum 15-20 chętnych. Jednak, jak mówi Beata Płoszaj-Witkowska, zainteresowanie już teraz jest duże.

O metodzie terapii za pomocą ogrodów nie słyszał do tej pory psychoterapeuta Dariusz Poniewozik, dyrektor Świetlicy Terapeutycznej nr 2 w Olsztynie. Pomimo tego jest przekonany o dobroczynnym wpływie takiego leczenia na pacjenta. - To może pozwolić na odwrócenie uwagi od jego problemów. Myśli pacjenta będą zajęte czymś konstruktywnym. Będzie zdobywał nowe doświadczenia - mówi. - Ważny jest też kontakt z przyrodą, szczególnie dla ludzi zaganianych. Jestem pewien, że taka terapia przynosi dobre efekty.

źródło

niedziela, 17 listopada 2013

Hortiterapia - zapraszam na seminarium do Mrągowa

W imieniu swoim i Zosi Wojciechowskiej zapraszam:

 
 

Ogród, który leczy - czyli co to jest hortiterapia napisano  Na Ogrodowej.
O leczniczym ogrodzie można również poczytać tutaj.
 


Będę miała mały wkład w to przedsięwzięcie, razem z sąsiadką chcemy przekonać, że listopadowy ogród może być pełen życia i radości. Jest to nasz akces charytatywny.



Program seminarium tutaj.

jolanda

 

poniedziałek, 28 października 2013

Jesień na siedlisku i "Na Ogrodowej"

Dzień dobry.

Dzielę się z Wami swoją radością. Moje zdjęcie wyróżnione w konkursie Na Ogrodowej "Pochwal się plonami". Rozkładówka str. 12 i 13 e-magazynu "Jesień na Ogrodowej". Zdjęcie było na moim blogu tutaj. Link do e-magazynu na pasku bocznym, serdecznie zapraszam, również na blog "Na ogrodowej".


Miłe są takie malutkie sukcesy. Motywują.

Jesień rozgościła się na dobre. Rabaty kwiatowe porażone kilkakrotnie przymrozkami, ostatnie nasturcje, groszek pachnący to dawne wspomnienie. Tylko kobea na murze dalej kwitnie i pnie się ku niebu.



Ostatnie ciepłe weekendy, którymi cieszyły się u nas dzieciaki. Ostatni mecz, któremu kibicowały sierściuchy, zdobywanie bunkrów, wędrówki leśne.













 





Stara chata opustoszała, można było się wziąć za remont. Totalna destrukcja. Zwalane są stropy, pylica okropna.




Mąż skonstruował solidny stół ze starych belek.


Zabezpieczone i pomalowane są w końcu drzwi wejściowe do starej chaty. Dzięki mojej kochanej sąsiadce. Jesteśmy z nich bardzo dumne, bo efekt końcowy okazał się taki, jak sobie wymarzyłam.
Dla przypomnienia zdjęcie przed malowaniem.


 


 
 

Z części leciwego kołowrotka powstał wieszak na papier toaletowy oraz mały taborecik ze starych desek. Oczywiście dzieło wspólne z sąsiadką.
 



 
 
Przygotowałam też już na groby dekoracje, z dala od giełdy kwiatowej i wszelkich jej czarownych dodatków, choć podstawowe jakieś staram się na siedlisku mieć, nie jest łatwo o coś, co w dodatku byłoby efektowne przez jakiś czas na grobie. Miechunki i śnieguliczki tu pod dostatkiem,  a kobea znów obrodziła. Jakaś huba, stara decha, materiały budowlane, jak to przy remontach.
 





 
Do miłego Kochani.
jolanda