jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

piątek, 13 stycznia 2012

Na przełomie roku

Jakoś czasu brak.
Po raz 3. wraz z zakręcenonymi  florystami z portalu http://www.forumkwiatowe.pl/ graliśmy z Jurkiem Owsiakiem w orkiestrze. Bractwo przybyłe z różnych krańców Polski kreowało bukiety w pracowni florystycznej, za którą uchodził mężowski warsztat produkcyjny; większości użyczaliśmy "kawałka podłogi" do spania. Było wesoło choć bardzo pracowicie. Powoli dochodzę do siebie, porządkuję dom i myśli. Regeneruję obolałe członki ciała po czternastogodzinnym "kukaniu" w studio nr 5 TVP na Woronicza.



Sylwestra spędziliśmy w siedlisku, bo najpierw się uparłam, a później rozchorowałam (dokładnie w święta), przeto na piątkową podróż na Mazury, w przeddzień sylwestra, zaaplikowałam 2 apapy, jasiek i cieplutki kocyk ... czułam się z godziny na godzinę lepiej, tym bardziej, że małżonek zadziwiająco o mnie dbał.
Zabawa z sąsiadami była przednia, przygotowałam stół z przekąskami - był pasztet, barszczyk z pasztecikami, makowe ciasteczka kopertki, sałatka owocowa - własnej roboty oraz i in. specjały, które dopełniały całkiem bogate menu, co by rok 2012 był dostatni. Piliśmy szampana pod rozgwieżdżonym niebem, przy blasku fajerwerków i lampionów szczęścia ... Marzenie się spełniło.
Przy nakryciu każdy miał bukiecik ... z bazi, to taki żart, niemniej zadziwiający o tej porze. W wazoniku zaś zieloniusieńkie sitowie.





Małżonek w międzyczasie zakładał oświetlenie stodoły, reperował studnię, jeździł, załatwiał różne sprawy.



Drzwi wysępił od sąsiadki, aktualnie w pocie czoła je szlifuje i zadręcza różnymi pomysłami co do koloru.






Ja ciut się oszczędzałam, niemniej z lasu nazbierałam różności już z myślą o bukietach na XX finał WOŚP. Wszelkie bazie, szyszki olszynowe czy omszałe gałązki świerkowe, jakie można było zobaczyć w bukietach na wizji, to skarby z pobliskiego lasu. Czekały chyba na mnie, bo właśnie leśnicy robili czystkę, jak widać na zdjęciu ponżej, nie tylko leśnicy.





Zmuszeni byliśmy odwlec powrót do Warszawy, gdyż w związku ze sprzyjającą ku temu pogodą, wkopano nam ekoszambo, zupełnie za free. Lepiej jak w Warszawie, bo kanalizacji w stolicy dalej niet, szamba notorycznie przepełnione, a na wsi proszę bardzo - woda "miejska" i oczyszczalnia !!






Kolorowych snów
jo-landa

3 komentarze:

  1. do jutra :)
    wrobel

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie, pięknie i niesamowicie :-))) Uściski przesyłam :-)))Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulujemy przydomowej mini-oczyszczalni! To świetna sprawa! My opróżniamy raz na jakieś półtora roku. A drzwi, drzwi są po prostu cudowne!!!

    OdpowiedzUsuń