Doprawdy nie wiem od czego zacząć, wiele się działo, dużo pracy, zresztą w dalszym ciągu.
Bezapelacyjnie się zestarzałam, spowolniałam, może to wpływ wolniejszego tempa życia na wsi? Wypadłam już z wyścigu szczurów, na szczęście, na samo wspomnienie ściska mnie w dołku i oddycham z ulgą, że te wszystkie stresy mam za sobą, że się spóźnię, że o czymś zapomniałam, że płatności, monity, że konkurencja podkupiła klienta, że trzeba być na tym czy innym bankiecie, że fryzjer, paznokcie, garderoba, bo w pralni ... niskie progi sprzedaży, trzeba sprzedawać więcej i więcej to i profity będą większe i większe, i nagrody, i uśmiechy, i poważanie ...
W temacie florystycznym wcale nie lepiej, panny młode najchętniej zrobiłyby oprawę kwiatową ślubu i wesela same, bo takie zdolne i to za grosiki, bo takie pomysłowe. Co prawda te, z którymi współpracowałam, były zadowolone i naprawdę wdzięczne, raz mi się tylko trafiła franca, co nie chciała 700 zł dopłacić, choć suma summarum zapłaciła. Wycofałam się powoli z tego tematu, florystycznie realizuję się kiedy chcę w bukiecikach z polnych kwiatów, bez zbędnych udziwnień, kryształków, ozdóbek, które w obecnej chwili kłócą się z moim statusem wiejskiej rzeczywistości. Podoba mi się pospolita prostota i to, że nikt mi niczego nie narzuca. Żadnej elegancji Francji, barokowych zdobień czy awangardowej ekstrawagancji ... , że robię to, co zgodne jest z moimi upodobaniami, że nie muszę zadawalać klienta, realizować jego widzimisię. Jestem w komfortowej sytuacji, a przecież ktoś zarabiać musi. Wypadło na połówkę, ale daje radę. Poza tym za latek kilka, może więcej, emerytura, ha, ha, śmiesznie się zapowiada.
Tyle mi leżało na wątrobie, zalegało, uwierało, wyrzygałam to, przepraszam, czasem trzeba się oczyścić, co niniejszym uczyniłam, żeby sytuacja i dla Was była klarowna.
Doceniam mazurski spokój. Wolę orkę na tym kawałku ziemi, plony większe, mniejsze, nawet jak jakaś zaraza wlazła na moje prześliczne ogórki, zniosłam to spokojnie. Raczkuję w temacie, uczę się pilnie, ale czasem mnie to przerasta, czasem zniechęcona jestem niepowodzeniami, ale cieszę się z każdego źdźbła trawy na trawniku, z każdej cherlawej roślinki, którą wyhoduję. Warzywnik jest na kawałku naprawdę żyznej ziemi, to mnie ratuje i plony w większości są okazałe. Zatem teraz przetwarzam, bo grzechem byłoby nie skorzystać z darów matki ziemi.
Kij ma jednak dwa końce. Jestem rozerwana między dwa światy. Mój prawdziwy rodzinny dom jest w Warszawie. Mazury mnie zauroczyły, pochłonęły bez reszty, zaprzedałam im duszę, ale serce jednak tęskni za rodziną, tam mam synów, wnuki ... Bywają tu, nawet często, ale tam mieszkają, tam pracują, tam wnuki chodzą do szkoły, tam mają przyjaciół ... Gdy wyjeżdżali stąd po urlopie, miałam ciężkie chwile ...
- Może złóż mamie od razu świąteczne życzenia, bo nie wiadomo, kiedy do Warszawy przyjedzie - rzekł jeden syn do drugiego.
Dało mi to wiele do myślenia, ryczałam cały wieczór, choć nie należę do mazgajów. Ale dalej tkwię tutaj, natenczas mam tu jeszcze wiele do zrobienia.
Tu jest mój raj, z widokami po horyzont, z rozgwieżdżonym kosmicznie niebem, z deszczem, który widzę, jak nadchodzi, z wiatrem, jak się rozpędza, jak się bawi spadającymi liśćmi lipy, jak zaplata warkocze fasoli.
Już się skumplowali znów z deszczem, dają się słyszeć złowrogie świsty w kominie, dudnienie w dachówkę, złośliwie łamanie gałęzi jabłoni w sadzie, jeden się uwiesza gałęzi, która mało się nie urwie pod jego ciężarem, drugi targa nią na wszystkie strony świata i trach. Złagodnieją jak nadejdzie słoneczko, spokornieją. Wietrzyk będzie snuł spokojne opowieści o przeszłości tych terenów, historii przodków, dzieciach, które tu się wychowały, bawiły ... Opowiada czasem o pobliskich ruinach siedlisk, historię grobu wśród rosłych drzew, o miłości ludzi do tego miejsca wśród pagórków i rozlewisk bagiennych przy lesie, do ogrodu zakładanego z widocznymi cechami umiłowania do drzew, krzewów i roślin. Tym bardziej chcielibyśmy ocalić nasze miejsce od zapomnienia.
Dość tych sentymentów.
Powstała w pocie czoła wystrugana całkowicie przez męża ręce bramka wjazdowa. Symboliczna, nie będziemy ograniczać wolności i przestrzeni. Jeszcze w fazie montażu, jak widać, ale nijak teraz fotki nie strzelę, skoro leje i leje.
W związku z wakacjami i najazdem gości nie kontynuowaliśmy remontu w chacie, natomiast powoli robi się elewacja zewnętrzna, na której chcemy zostawić jak najwięcej śladów historii domu. Opaska wzmacniająca fundament zrobiona była w ub. roku, teraz fuguje się fundament kamienny i ceglane mury, których spoiwem pierwotnym była glina. Kurzy się przeraźliwie. Efekt jeszcze nie jest finalny, ale fragmenty starych tynków i mniej starych pozostaną. Na strychu zamontowane są okna, parapety w trakcie.
Mamy bardzo starą lipę, olbrzymią ... i w okolicy Świętą Lipkę. A że mój mąż to człek przekorny, postanowił, że u nas będzie święta lipa, która doskonale może konkurować ze Świętą Lipką. Stąd od początku widniał na naszej lipie ryngraf z Matką Boską. Ale że ostatnio nabył w zaprzyjaźnionej już na dobre klamociarni duży drewniany krzyż, zrobił mu odpowiednią oprawę i tak powstała prawie kapliczka, która zawisła na drzewie - i oto mamy świętą lipę. Jest to Chrystus dziękczynny, tzn. wolno Jemu tylko za wszystko dziękować, nie wolno Go o nic prosić - skwitował małżonek wszem i wobec. No to dziękujemy.
Moje, wreszcie trochę ukwiecone, wigwamy z groszkiem (siany 1 czerwca !) i kilka fotek z tajemniczą wieczorną mgłą.
I jeszcze groszek i wigwamy:
I cebula, zioła ... i ukochana kobea:
I jeszcze kilka zdjęć, a jak kogoś nudzą kwiaty, to może zakończyć posta w tym miejscu, bo ja MUSZĘ ...
I kwiaty, prezenty, które dostałam od tutejszych przyjaciół. Kochani jesteście, jeszcze raz dziękuję.
Obiecuję zamieścić post kulinarny - z przepisami na przetwory, bo mam kilka naprawdę rewelacyjnych receptur (oczywiście z netu).
Bardzo wzruszyła mnie Wasza troska o mnie, dziękuję za miłe komentarze.
Wszystkiego dobrego
jolanda
PS. Pleść warkocze z cebuli, to nie sztuka, ale jak jest dorodna i ciężka to nie ma szans, by warkocz się utrzymał. Sposób jednak jest i to prosty -
klik