jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

środa, 31 sierpnia 2011

Gąski, gąski do domu ...





Wpadłam na dłużej by podziałać, planów mam dużo, bo zielsko na grządkach, meble do pobielenia, inne do odświeżenia, porządki w przystosowanych kuchennych meblach w domku ogrodnika etc.
Ale wylądowałam po sąsiedzku na warsztatach twórczych. Lepiłyśmy z gliny gąski, kury ... I tak upłynęlo całe popołudnie ... przy szarlotce, kawie i babskich pogaduszkach, ale jakże kreatywnie. Zabawa przednia, drób czeka na wypalanie.




Nie przypuszczałam, że sprawi mi to taką frajdę i że w ogóle uda mi się ulepić coś na kształt drobiu.

Zadowolenia przy lepieniu czegokolwiek, choćby pierogów, życzę z mojego kawałka Mazur - jolanda

PS. Galeria  instruktorki, zapraszam.

środa, 10 sierpnia 2011

Lipcowe migawki

Zaległości wleką się za mną, piętrzą ... wszędzie i we wszystkim. Źle mi z tym. Nie nadążam. Psychiczny dół. Dopadła mnie jeszcze alergia, opryszczka ...
Odbył się ślub i wesele najmłodszego syna, w deszczu, poprawiny po nawałnicy - kaloszowe garden party, niemniej niezapomniane. I żal, i ulga.
Kilka lipcowych zdjęć z siedliska, póki co.

Stół (rozkładany) i krzesła, napracowałam się nieziemsko przy szorowaniu, malowaniu i przecieraniu. Chodaki ciut dziurawe, ale klimatyczne, służą na sztućce.




Ukończona lampa, co prawda jeszcze nie doczekała się kabla by zabłysnąć, ale jest nadzieja.



Groszek pachnący na rabatce, w tej chwili już kwitnie bardziej obficie.




 Rodzinka snopów na salę weselną.



Zanim ukończono łazienkę w domku ogrodnika ...



W lewo - woda nie leci, w prawo - leci. Normalnie czary mary.


 Stary warzywniak (bo jest na próbę nowy, na b. żyznej glebie, tym razem trafiony w 10) i mizerne, ale zawsze plony!
 ,


I kolekcja wykopanych podków, które zawisły na stodole.


Z podziękowaniami za inspiracje, ktróre garściami czerpię z innych blogów - jolanda