jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

czwartek, 22 grudnia 2011

Grudniowe prace

Małżonek w pocie czoła przygotowuje miejsce do letniej biesiady, więcej przed nim, jak za nim, niemniej wizja romantycznego ukwieconego miejsca coraz bardziej wyrazista. Nie to, żebym już tęskniła za latem, bo póki co czekam na białe pejzaże zimowe, a takowe właśnie wryły się w pamięć,  gdy po raz pierwszy oglądaliśmy siedlisko.





I kilka zdjęć autorstwa sąsiadki, której pomagałyśmy w dekorowaniu chałupy. Daleka droga przede mną do takich efektów fotografowania ...



Wiele serdeczności na święta
jo-landa

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Świątecznie w siedlisku

Wprowadziłam trochę akcentów świątecznych w siedlisku, choć nie będziemy tu spędzać świąt.







Ostatnie wichury zwaliły świerk w sąsiadującym z nami lesie - miałam gałęzie z cudnymi szyszkowymi gałązkami, jak na zamówienie oraz sporo szyszek z których chcę zrobić wianek. Wystarczyło związać gałązki i girlanda gotowa, przecie natura jest najdoskonalsza.






Wiecha dekorowana małymi bombkami została po wiklinowym wianku, który tkałam na Wszystkich Świętych. Gwiazdki, też z wikliny, podarowała mi dalsza sąsiadka, serce, które zawisło na drzwiach, bliższa sąsiadka ze swoją córeczką. Domek ogrodnika udekorowany, może zabłysną jeszcze jakieś iluminacje, jeżeli uda nam się wyrwać do siedliska do wigilii.


















W sobotę było sąsiedzkie "rwanie pierza". We trzy robiłyśmy dekoracje świąteczne dla mojej pobliskiej sąsiadki - girlandy, wianki, stroiki. Zdjęcia może będą w terminie późniejszym, bo ja nie robiłam.

Drzewsko, które z gałęzi bzu czarnego dostałam od sąsiadki (bo do jej chałupy było zbyt okazałe !!!), zabrałam do Warszawy, na szczęście byliśmy ducatem, to nie było problemu z transportem. Gwiazdki koronkowe od dalszej sąsiadki, większa część schnie po krochmaleniu, zawisną później w większej ilości.
Fajne to życie na wsi, wzajemna pomoc i obdarowywanie się ...












Wczoraj po południu zaskoczyła nas na siedlisku burza z piorunami. Pozbawieni prądu natychmiast odpaliliśmy nowy nabytek ze złomu - urokliwą lampę naftową.







Nowe nabytki to również kosze, nowy wiklinowy i stary druciak.




Tymczasem na tyle nowinek siedliskowych.
Miłego popołudnia - jo-landa.


poniedziałek, 28 listopada 2011

Listopadowy sad








W smutnych pejzażach z siedliska (i wiatrzysko nie nastraja radośnie) jest jednak ciepłe wspomnienie lata i marzenie o zielonej wiośnie.
A przed nami pierwsza zima w siedlisku.
Pozdrawiam ciepło - jo-landa

wtorek, 22 listopada 2011

Reportaż zza miedzy

Zapraszam do wysłuchania reportażu o zwyczajnej nadzwyczajnej, co chciała być normalna.
O malarce, rzeźbiarce, stolarzu, zdunie itd. i ... naszej mazurskiej sąsiadce.
jo-landa

czwartek, 17 listopada 2011

Dwa światy

11.11.2011 - wieczór, w domku ogrodnika zimno, ale już leci dym z komina, za 2 godzinki będzie ciepełko.
Pełnia księżyca i smuga dymu nad domkiem zachwyca mego męża. Patrzcie, jaki on romantyczny.
Brrr, nie daję się namówić by wyjść z aparatem przed domek, ale znaleźli się chętni, stąd fotka.


Jutro znów gnamy, by nacieszyć się ciszą, widokami jesiennymi, by zapomnieć o pośpiechu, pooddychać rześkim, świeżym powietrzem ... spotkać przyjaciół w świecie bez blichtru, gadek o kryzysie, metkowych ciuchach, luksusowych wozach, modnych knajpach etc.

Jakże inny jest tam świat, jakże inni są tam ludzie ...

I tak żyjemy, póki co, w dwóch różnych światach.

Miłego popołudnia i weekendu - jolanda

piątek, 4 listopada 2011

Samotny grób


W drodze

Ruiny pobliskiego siedliska z grobem, jak widać b. zadbanym, bo nawet liście zgrabione. Gospodarz niemiecki zastrzelony po wojnie, przez Rosjan.
Miejsce b. urokliwe, nostalgiczne, smutne, zarośnięte; latem nie sposób znaleźć grób.
Rozglądałam się b. długo wokół dorodnych drzew i nieokiełznanego buszu ... miałam smętne przemyślenia co po nas zostaje, co zostaje po tym, co kochamy ... i jednocześnie wielka radość w sercu, że nasze siedlisko zaczyna żyć ...









Pozdrawiam ciepło, jesiennie, słonecznie ...
- jolanda

czwartek, 20 października 2011

Szafeczka z brykietami TROLL i in. niespodzianki

O wykopanych brykietach Troll już pisałam, wyjęte z piachu z piwnicy zaczęły kruszeć. Zbliżały się urodziny małżonka, razem z moją cudowną sąsiadką postanowiłyśmy zrobić szafeczkę-półeczkę na prezent, z wykorzystaniem owego węgla (niczym kamień węgielny te brykiety). Nawet ją powiesiłyśmy, w domku ogrodnika, przy kozie "Mati" i pseudokominku "Mat" (intrygujący, własnoręcznie skonstruowany przez mojego męża, z wykorzystaniem znalezionych przez niego drzwiczek; tj. tylko atrapa, ale urokliwa).
Z czerwoną kokardą z bibuły (!!) czekał na przyjazd jubilata.



W trakcie tworzenia

wieszaczki na akcesoria kominkowe i gotowe

Nad Trollową szafeczką zawisła w końcu półka, pięknie skornikowana (!), zakupiona w Rozogach, wyszykowana przeze mnie jeszcze latem.


Póki  co koza "Mati" spisuje się doskonale, ale zimą? Coś będziemy musieli pomyśleć.

Ogród kwiatowy po drugim przymrozku prawie padł. Ale po pierwszym miał się całkiem dobrze. Czy ktoś widział w połowie października kwitnący groszek pachnący?



Dywan nasturcjowy
Dzwonek z łąki
Miechunka

Jeszcze bardzo letni bukiet


Malwy przed dużą chatą (widoczna cudowna faktura tynków)


Lawenda



Wilec na wierzbie

W oknach domku ogrodnika zawisły firaneczki.





Wśród polan drewna wpadło mi w rękę takie oto cudo natury, kawałek pnia czarnego bzu.




Uczestniczyłam w tworzeniu obrazu (tego z żurawiami), tzn. cichutko przypatrywałam się.


Siedziałam w siedlisku 3. tygodnie, przetworzyłam chyba z tonę jabłek, zrobiłam mnóstwo przetworów, tutejsze dziewczyny podzieliły się wspaniałymi przepisami. Moje marne warzywa (co prawda niektóre dorodne) czekają w pogotowiu w zamrażarce. Zebrałam ostatnie truskawki, mizerotki, ale słodkie i aromatyczne, resztki bazylii czerwonej, bo następnego dnia zmarzła. Przymrozek nie zaszkodził rukoli i szpinakowi. Warzywniak opustoszał. Nowe miejsce na warzywniak sprawdziło się, trzeba przygotować na przyszły sezon, ale to domena małżonka.


Mam lato zamknięte w spiżarni, zima mi niestraszna.

jolanda

PS. Etykiety robiłam ręcznie, na biegu, może w przyszłym roku będą takie, jakie marzą mi się.
Ale przy okazji chcę się podzielić sposobem naklejania - wspaniale kleją się na mleko.