jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

sobota, 11 czerwca 2016

Zapraszam w nasze skromne mazurskie progi




Witam Was kochani.
 
Za sprawą drobnej osóbki, bo nas gdzieś na tych Mazurach odszukała, a na foto obrazach pięknie pokazał jej mąż, znaleźliśmy się na łamach Weranda Country. 
Wspaniała sesja, poznaliśmy fantastycznych ludzi, spędziliśmy z nimi kilka pracowitych, ale sympatycznych dni.
Cieszymy się, że nasz trud włożony w rewitalizację siedliska został zauważony i doceniony; motywuje to do dalszych działań. Uratowaliśmy to mazurskie miejsce w ostatniej chwili, bo pięć lat temu, gdy oglądaliśmy to gospodarstwo, wszystko chyliło się ku upadkowi. Ci, co śledzą nasze poczynania, zapewne pamiętają, jak to wszystko wyglądało.
Klimat miejsca tworzą ludzie. Mamy wspaniałych sąsiadów, bliższych i dalszych. Inspirują, pomagają i wspierają. Najbliżsi, sąsiedzi zza miedzy, czuwali i nadal czuwają nad architekturą budynków i wnętrz. To dzięki nim wszystko jest spójne, stylowe i klimatyczne.
 
Zachęcam do lektury - Weranda Country lipiec 2016 już w sprzedaży.
 
 




 
Pamiętacie?
 

 
Cieszymy się, ale pracy nadal wiele przed nami.
Natenczas priorytetem dla mnie jest ogród, mąż wieńczy dzieło letnich salonów, ale z urządzaniem musimy poczekać, bo zbyt dużo wydatków mieliśmy w tym półroczu.
Odpoczywamy, od wydatków oczywiście, bo do roboty w polu zawijam rękawy.
 
I jeszcze bukiet dla Was, z wczesnoletniej łąki, znad naszego Czarnego Stawu.
 

 
Miłego wypoczynku podczas weekendu
jolanda
 
 
 
 
 
 

czwartek, 2 czerwca 2016

To był maj ...



Padam ze zmęczenia po dniu pracy w ogrodzie i upału. Po ostatnich deszczach burzowych jest parno, zieleń nabrała świeżości, ale zaczyna szaleć zielsko. Ogród warzywny mocno absorbuje, tym bardziej, że jeszcze dosiewałam późną marchew, buraki, cebulę, posiałam w końcu również ogórki gruntowe, z którymi się nie spieszyłam, bo w tunelu mam już małe ogóreczki, póki co na bieżącą konsumpcję wystarczy, a na przetwory zdążą urosnąć gruntowe. Te wysiewać będę na kilka rzutów, jak w ub. roku, bo jak marnieją, to nagle wszystkie, w ten sposób mam większą szansę, że któraś partia obrodzi. Uwielbiam świeże ogórki - jeść i patrzeć na szpaler, jak dojrzewają na sznurkach (bo tak je uprawiam od kilku lat).

Ogród ziołowy już darzy aromatycznymi przyprawami.

Zaczął  się cudowny czas śniadań pod lipą ze świeżą bazylią, sałatą, rukolą, szczypiorzyskiem grubaśnym, który chrupiemy sobie do kanapek oraz herbatą z melisą i miętą . I wieczorne spotkania przy ognisku, w naszych letnich salonach, gdzie słodki zapach wieczornika damskiego miesza się z zapachem grillowanych potraw, przyprawionych tylko co zerwanym tymiankiem, rozmarynem, szałwią ...


"A to dopiero początek, dopiero się zaczyna." - jak pisał J. Tuwim.

Łąka kwietna - moje wyczekiwane dziecko poczęte na ugorze (to bodajże najgorszy kawałek ziemi z 4 ha, ale tak miało być), ma się całkiem dobrze, byliny wyglądają obiecująco, jestem pełna nadziei na bujne kwitnienie jednorocznych. W międzyczasie dosadziłam lepnicę baldaszkową i żmijowca, które to patykiem haratałam z nasypu przy mijanej drodze oraz chabry polne, dzwonka rozpierzchłego i dziurawca z naszej "dzikiej" łąki.
Bławatek, jako, że posiada korzeń palowy, nie znosi przesadzania - tak wyczytałam w necie, natomiast moje doświadczenie mówi inaczej. Przesadzany co prawda o parę metrów, bo z pobliskiej miedzy i w krótkim czasie znalazł nowe miejsce, może to wpłynęło na jego dobrą aklimatyzację na mojej łące.

Podobnych informacji doczytałam się też odnośnie przesadzania mietelnika. Sadzonki dostałam w bonusie z rozsadą sałaty; żyły sobie w symbiozie, ale dość brutalnie je rozdzielono. Zasadziłam  mietelnika z gołym korzeniem i świetnie się przyjął. W ub. roku z wysiewu nie miałam nic a nic.
No to teraz będę czekać, bo podobno sam się wysiewa.
A propos samosiejek - malw mam tysiące malutkich sadzonek, i mikołajka, i dalej ostróżki wszędobylskie, choć kilkadziesiąt sadzonek poszło na łąkę i sporo rozdałam.











Pas mojej łąki świetnie wkomponował się w najbliższy krajobraz, kwiecie wtapia się w łany traw, od których oddziela je koszony pas.

Nad naszym Czarnym Stawem, absolutnie dzikim, można się poczuć jak na jakiejś egzotycznej wyprawie.






Wieczornik damski o brzasku:


 

 

Orliki świetnie koloryzują cienistą rabatę w sadzie.







 
 
Natenczas Kochani, do następnego posta.
jolanda