Wpadam oczywiście na chwilę.
Nie będę smucić, że nie mogę doczekać się wiosny, choć wczoraj i dziś na Mazurach żurawie rozdzierały ciszę klangorząc w locie. I nawet przebiśniegi w sadzie wychyliły już swoje białe pąki, ale nie miałam sposobności się nimi cieszyć, a i aura dżdżysta skutecznie zniechęca do węszenia, co w trawie zaczyna piszczeć.
Dzisiaj nie mogliśmy wyjechać ducatem, bo do stolicy wraca prawie pusty, bez balastu i mała góreczka okazała się nie lada wyzwaniem. Trza było linę holowniczą podczepić do terenowego i zero problemu. Rozmiękła gliniasta ziemia zorana koleinami i śladami ślizgania się kół została pokonana. Już zapomnieliśmy o tego typu niespodziankach na wsi.
Enty raz filtrowałam nalewki, bo lubię klarowne. Częściowo odpuściłam, bo niektóre naprawdę są oporne, np. z mniszka lekarskiego, mirabelki.
Większość nalewek robię na bazie syropów; syropy dla dzieci, dla dorosłych naleweczki.Według tego przepisu robię syrop z melisy, mięty, kwiatów czarnego bzu, lawendy, lipy, sprawdzają się wyśmienicie. Przepisy na pozostałe nalewki pochodzą z różnych źródeł.
Rozczarowała mnie bardzo nalewka z fiołka wonnego, choć z upływem czasu woń siana zastąpiło miłe powonienie kwiatowe, w smaku lekko słodkawa, leżakowanie zdecydowanie wpłynęło na plus. Podobnie cukier fiołkowy.
Natomiast z kaliny koralowej - zdecydowanie muszę poczekać, gdyż zapach starych skarpet, który na wstępie obróbki samych owoców był nie do wytrzymania, teraz z alkoholem, po dwumiesięcznym odstaniu, jest zaledwie lekko wyczuwalny, smak przyjemny, kolor piękny. Musi leżakować, okaże się później czy smrodek się ulotnił. Leżakowanie jednak zmienia zapach.
Nalewka z głogu, którą robiłam poprzedniej jesieni, wydawała się być koszmarna w smaku, choć miała pomagać, nie smakować (na serce i układ krążenia), po kilkumiesięcznym odstaniu okazała się być wyborna, co odkryła Kasia P. Nie wszystkie informacje z netu są miarodajne, muszę przetestować tę kalinę na własnej skórze.
Podobnie się ma nalewka z owoców dzikiej róży. Na wstępie smakuje niczym jodyna, ale po porządnej filtracji, jest naprawdę świetna.
Lawendówka jest specyficzna, zdecydowanie dla fanów lawendy, bo zapach ma nieziemski. Bardzo oryginalna w smaku.
Odkryciem dla mnie jest nalewka z mniszka lekarskiego, czyli z pospolitego mleczu. Bardzo, bardzo miodowa w smaku. Ciężka do przefiltrowania, bo kolor ma dość mętnawy, ale to chyba tak ma być, nie chcę pozbawiać jej tych pyłków; choć np. z kwiatów bzu czarnego świetnie się filtruje i jest idealnie klarowna, a przecież pyłku na kwiatach jest mnóstwo.
Orzechówka wyśmienita, bo znalazłam dobry przepis. Nigdy jej nie lubiłam, przy problemach z żołądkiem obalałam kielonek z przymusu, a ta jest genialna w smaku, można się delktować.
Najwspanialsza pod słońcem jest nalewka z mirabelki. Ze złotej i czerwonej. Tu z filtrowaniem cyrk, bo jest gęsta, ale zanim odstoi kolejny czas (bo myślę, że znów można ją poddać procesowi filtracji), to zniknie z butelek.
Tyle odnośnie wstępnego rozeznania nalewkowego. Myślę powracać do tematu w stosownym czasie zbiorów dóbr, skoro już trochę temat przećwiczyłam i kichy nie będzie, jak się z Wami podzielę wiedzą i przepisami.
Jeszcze jedno - nie mam pojęcia dlaczego nalewki z wiśni i truskawek (moje własne były) mają posmak Ludwika do zmywania naczyń. Totalny niewypał :(
A może na deser napoleonka?
Gotowe ciasto francuskie (z Biedry, Lidla itp.) jest cudowne na 100 sposobów. Używacie go do wypieków? Jakieś ciasteczka, zapiekanki? Na słodko, słono? Polecicie coś?
No napoleonka palce lizać. Piekłam wielokrotnie. Z całego serca polecam. Szybkie i pyszne.
Ciasto dzielę na dwie części dopasowane do formy. Nakłuwam widelcem. Blaty kładę na papierze do pieczenia i wstawiam do nagrzanego do 200°C piekarnika. Piekę ok. 20-25 minut do koloru złocistego. Po kilku minutach otwieram piekarnik i dziurawię ciasto, wszystkie napuchnięcia, które powstały przebijam by ciasto opadło. Powtarzam tę czynność jeszcze raz po kolejnych kilku minutach. Warto zrobić to na początku, bo im później tym ciasto bardziej się będzie kruszyć.
Przepis na krem KLIK.
Dla mnie najlepszy krem z 1 litra mleka, trzech budyni i ok. 15 dkg masła.
notatka 22.02.2017
Dodaję więcej masła, bo wtedy krem jest bardziej gęsty i mniej kłopotliwie się ubija - 20dkg, nawet więcej. Wszystko jw. w przepisie na krem i ważne, żeby budyń był lekko cieplejszy niż masło, też jw. ale to ważne.
Kroję napoleonkę, jak jest schłodzona, ale lubię, gdy postoi przed konsumpcją w temperaturze pokojowej, nawet kilka godzin, wtedy krem robi się bardziej aksamitny. Zwiększona dawka masła wpływa również korzystnie na ciasto, które mniej nasiąka budyniem, właściwie mlekiem, jest jakby dłużej świeże.
Upieczone dwa blaty przekładamy kremem, posypujemy obficie cukrem pudrem. Mniam !
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Do następnego wpisu.
Ściskam serdecznie moich wiernych Czytelników i wszystkich zaglądających na bloga.
PS. W ofercie Eko-Rozsadnika w poniedziałek przeświąteczny, tj. 21 marca 2016 r. będę miała przyjemność poprowadzić warsztaty florystyczne. Zapraszam już teraz. Godz. 11.00 - 13.00.
Nie będę smucić, że nie mogę doczekać się wiosny, choć wczoraj i dziś na Mazurach żurawie rozdzierały ciszę klangorząc w locie. I nawet przebiśniegi w sadzie wychyliły już swoje białe pąki, ale nie miałam sposobności się nimi cieszyć, a i aura dżdżysta skutecznie zniechęca do węszenia, co w trawie zaczyna piszczeć.
Dzisiaj nie mogliśmy wyjechać ducatem, bo do stolicy wraca prawie pusty, bez balastu i mała góreczka okazała się nie lada wyzwaniem. Trza było linę holowniczą podczepić do terenowego i zero problemu. Rozmiękła gliniasta ziemia zorana koleinami i śladami ślizgania się kół została pokonana. Już zapomnieliśmy o tego typu niespodziankach na wsi.
Enty raz filtrowałam nalewki, bo lubię klarowne. Częściowo odpuściłam, bo niektóre naprawdę są oporne, np. z mniszka lekarskiego, mirabelki.
Większość nalewek robię na bazie syropów; syropy dla dzieci, dla dorosłych naleweczki.Według tego przepisu robię syrop z melisy, mięty, kwiatów czarnego bzu, lawendy, lipy, sprawdzają się wyśmienicie. Przepisy na pozostałe nalewki pochodzą z różnych źródeł.
Rozczarowała mnie bardzo nalewka z fiołka wonnego, choć z upływem czasu woń siana zastąpiło miłe powonienie kwiatowe, w smaku lekko słodkawa, leżakowanie zdecydowanie wpłynęło na plus. Podobnie cukier fiołkowy.
Natomiast z kaliny koralowej - zdecydowanie muszę poczekać, gdyż zapach starych skarpet, który na wstępie obróbki samych owoców był nie do wytrzymania, teraz z alkoholem, po dwumiesięcznym odstaniu, jest zaledwie lekko wyczuwalny, smak przyjemny, kolor piękny. Musi leżakować, okaże się później czy smrodek się ulotnił. Leżakowanie jednak zmienia zapach.
Nalewka z głogu, którą robiłam poprzedniej jesieni, wydawała się być koszmarna w smaku, choć miała pomagać, nie smakować (na serce i układ krążenia), po kilkumiesięcznym odstaniu okazała się być wyborna, co odkryła Kasia P. Nie wszystkie informacje z netu są miarodajne, muszę przetestować tę kalinę na własnej skórze.
Podobnie się ma nalewka z owoców dzikiej róży. Na wstępie smakuje niczym jodyna, ale po porządnej filtracji, jest naprawdę świetna.
Lawendówka jest specyficzna, zdecydowanie dla fanów lawendy, bo zapach ma nieziemski. Bardzo oryginalna w smaku.
Odkryciem dla mnie jest nalewka z mniszka lekarskiego, czyli z pospolitego mleczu. Bardzo, bardzo miodowa w smaku. Ciężka do przefiltrowania, bo kolor ma dość mętnawy, ale to chyba tak ma być, nie chcę pozbawiać jej tych pyłków; choć np. z kwiatów bzu czarnego świetnie się filtruje i jest idealnie klarowna, a przecież pyłku na kwiatach jest mnóstwo.
Orzechówka wyśmienita, bo znalazłam dobry przepis. Nigdy jej nie lubiłam, przy problemach z żołądkiem obalałam kielonek z przymusu, a ta jest genialna w smaku, można się delktować.
Najwspanialsza pod słońcem jest nalewka z mirabelki. Ze złotej i czerwonej. Tu z filtrowaniem cyrk, bo jest gęsta, ale zanim odstoi kolejny czas (bo myślę, że znów można ją poddać procesowi filtracji), to zniknie z butelek.
Tyle odnośnie wstępnego rozeznania nalewkowego. Myślę powracać do tematu w stosownym czasie zbiorów dóbr, skoro już trochę temat przećwiczyłam i kichy nie będzie, jak się z Wami podzielę wiedzą i przepisami.
Jeszcze jedno - nie mam pojęcia dlaczego nalewki z wiśni i truskawek (moje własne były) mają posmak Ludwika do zmywania naczyń. Totalny niewypał :(
A może na deser napoleonka?
Gotowe ciasto francuskie (z Biedry, Lidla itp.) jest cudowne na 100 sposobów. Używacie go do wypieków? Jakieś ciasteczka, zapiekanki? Na słodko, słono? Polecicie coś?
No napoleonka palce lizać. Piekłam wielokrotnie. Z całego serca polecam. Szybkie i pyszne.
Ciasto dzielę na dwie części dopasowane do formy. Nakłuwam widelcem. Blaty kładę na papierze do pieczenia i wstawiam do nagrzanego do 200°C piekarnika. Piekę ok. 20-25 minut do koloru złocistego. Po kilku minutach otwieram piekarnik i dziurawię ciasto, wszystkie napuchnięcia, które powstały przebijam by ciasto opadło. Powtarzam tę czynność jeszcze raz po kolejnych kilku minutach. Warto zrobić to na początku, bo im później tym ciasto bardziej się będzie kruszyć.
Przepis na krem KLIK.
Dla mnie najlepszy krem z 1 litra mleka, trzech budyni i ok. 15 dkg masła.
notatka 22.02.2017
Dodaję więcej masła, bo wtedy krem jest bardziej gęsty i mniej kłopotliwie się ubija - 20dkg, nawet więcej. Wszystko jw. w przepisie na krem i ważne, żeby budyń był lekko cieplejszy niż masło, też jw. ale to ważne.
Kroję napoleonkę, jak jest schłodzona, ale lubię, gdy postoi przed konsumpcją w temperaturze pokojowej, nawet kilka godzin, wtedy krem robi się bardziej aksamitny. Zwiększona dawka masła wpływa również korzystnie na ciasto, które mniej nasiąka budyniem, właściwie mlekiem, jest jakby dłużej świeże.
Upieczone dwa blaty przekładamy kremem, posypujemy obficie cukrem pudrem. Mniam !
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam w imieniu swoim, gminy Wawer, portalu Na Ogrodowej oraz Kasi Bellingham, Warszawiaków i nie tylko, na Eko-Rozsadnik
Nowe Ogrody Kultury: tworzymy EKO-ROZSADNIK zielonych pomysłów. Dołącz do nas!
Zapraszamy mieszkańców do kolejnej odsłony programu Nowe Ogrodów Kultury.
Projekt EKO-ROZSADNIKA realizowany jest wspólnie przez portal NaOgrodowej (inicjatora działań) i Wawerskie Centrum Kultury.
Zaczynamy już 27 lutego 2016 roku.
Szczegółowe info pod ww. linkami.Zaczynamy już 27 lutego 2016 roku.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Do następnego wpisu.
Ściskam serdecznie moich wiernych Czytelników i wszystkich zaglądających na bloga.
PS. W ofercie Eko-Rozsadnika w poniedziałek przeświąteczny, tj. 21 marca 2016 r. będę miała przyjemność poprowadzić warsztaty florystyczne. Zapraszam już teraz. Godz. 11.00 - 13.00.
Witaj, jeśli mowa o nalewkach to zestaw wykonywanych moimi rekami jest niewielki: aronia, wiśnia, cytryna. Tym bardziej miło spojrzeć na Twój bogaty zestaw (szkoda tylko, że nie można skosztować) Serdeczności przesyłam :)
OdpowiedzUsuńNalewka musowo musi odstać swoje:-) nalewka koralowa w początkowej fazie śmierdzi brudnymi skarpetami, potem, po odstaniu, jest cierpka od garbników, ale pewnie przez to pomocna na dolegliwości; w tym roku zrobiłam winogronową, z tarniny, właśnie zaprawiłam je miodem, a oprócz tego nie filtruję, a może raczej "pędzę" śliwowicę, po klęsce urodzaju węgierek namieszałam tych różności z drożdżami gorzelniczymi i teraz, przy wielkiej wodzie w studni, kapie mi dzbanka dobrodziejstwo na kolejny rok nalewek:-) papryka ładnie mi wykiełkowała, za chwile czas na pomidory, a i kuszą mnie inne różności, bardzo:-) tylko okien za mało; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJolandio nie martw się... nam w tym roku nie wyszła pigwówka. Tzn. wyszła ale smak też nie TEN. Niby pigwa ta sama ale na polskiej ziemi z niemieckiej pigwy widocznie nie idzie to tak łatwo. Mamy też podejrzenie, że pigwa została poddana obróbce zbyt późno i była przejrzała. Od tego roku nabrałam przekonania, że nie wszystko jest zależne do dobrych chęci i umiejętności przyrządzającego. Natura rządzi się czasem swoimi prawami. Pozostaje mi to tylko zaakceptować. pozdrowienia
UsuńMoże i my kiedyś skusimy się na robienie jakiś nalewek, dlatego chętnie czytam wszystkie znalezione informacje. U nas już treluje słowik, widziałam kaczki... to już najprawdziwsze przedwiośnie :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakie piękne mają kolory te nalewki. Ja swoją wiśniową zaserwowałam na Wigilię, i powiem, ze był mało spirytusowa. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż robię nalewki, ale w mniejszych ilościach. Twoje są oszałamiające:) Impreza będzie na pewno fajna, będę czekać na relacje.Pięknych bukietów, pozdrawiam....kryska♥
OdpowiedzUsuńNie dość, że pysznie to jeszcze przepięknie Jolu !
OdpowiedzUsuńUściski
Ale masz zestaw nalewek, do pozazdroszczenia wręcz. Eko Rozsadnik - świetny pomysł, ale za daleko jak dla mnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJade na nalewki, na warsztaty i napoleonke!! Wszystko lubie.A ta nalewak z glogu, bardzo kusi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam goraco.
Fajne kompendium nalewkowe. Już wiem, że fiołek niekoniecznie, a lawenda tak. A robiłaś na młodych pędach sosny? A masz domową beherovkę? To jest obłęd, polecam.
OdpowiedzUsuńI pozdrawiam oczywiście!
W tym roku zrobiłam kilka. Najpyszniejsza z najpyszniejszych, lekko podobn do amaretto wyszła z czeremchy. No wtym roku zrobię jej więcej. Druga w kolejności to z borówki czerwonej- wytrawna, mało słodka- pyszna. Ta z malin rosnących przy lesie mniej mi smakowala. Mam jeszcze miętowo-gruszkową ( z dzikiej gruszy mazurskiej), ale została w Kaczorówce. Zobaczę wisoną co z tego wyszło. Robiłam też z jagód czarnych o dziwo w smaku była czekoladowa. Nie umiem napoleonki, za to uwielbiam. Ostatnio wsio, co słodkie:)
OdpowiedzUsuńWspaniałe nalewki i jaka cudna gama kolorów. Krem budyniowy jest też moim hitem , przekładam nim różne ciasta. Z francuskiego ostatnio pierwszy raz robiłam róże co pokazałam na blogu . Bardzo efektowne i łatwe do wykonania. Pozdrawiam Jolando i aby do wiosny !!
OdpowiedzUsuńNie mam żadnego doświadczenia w robieniu nalewek choć z roku na rok sobie obiecuję spróbować. Bardzo ciekawe spostrzeżenia, postaram się zapamiętać.
OdpowiedzUsuńU nas pogoda bardzo kapryśna - wiosna zmaga się z zimą. Nie mogę się już doczekać tej właściwej wiosny. Cieplutko pozdrawiam.
Super naleweczki !!!!!!! - Jolu, życzę spokojnych i wiosennych Świąt Wielkanocnych oraz wszelkiej radości i pomyślności
OdpowiedzUsuń