Zimno, deszcz, siedzę skulona przy laptopie, natrętne muszyska pchają się w jego czeluści by się ogrzać. Dekoncentrują mnie, bzycząc koło ucha ... Poluję na nie z packą, okazy skrupulatnie układam pod listek lekko zwilżonego ręcznika papierowego, leżącego na brzegu stołu, by czasem niedobitki nie rozpełzły się bądź nie poderwały na nowo do lotu. Trzeba wykazać się nie lada sprytem, by trafić, nie lada wyczuciem, by nie zostawić maziajowatych śladów na monitorze czy stole.
Sześć sztuk mniej.
Za oknem maki ... zmoczone, z drżącymi pergaminowymi płatkami, wytargane przez wiatr. Kwiaty zwieszone na łodygach schylonych w jednym kierunku. Może w kierunku wiejącego wiatru, a może wyglądają słońca? Niektóre próbują się dźwignąć z nasiąkniętej wilgocią gleby, splątane szukają ciepła tuląc się nawzajem, trwają w tym przypadkowym uścisku miłosnym nie licząc na oswobodzenie, zrezygnowane, bez woli walki o życie, gotowe na zatracenie.
Zielone, czupurne główki mają się lepiej, nie dały się porywom wiatru, już w zalążkach nasienia zakodowaną mają wolę istnienia, dumnie prezentują swoje makóweczki z mnóstwem genów na przetrwanie gatunku.
Gorzej z najmłodszymi, drżą na zimnie, złamane niemalże w pół cienkie łodyżki zdają się nie mieć siły udźwignąć brzemiennych, ale jeszcze zielonych pąków. Hej, twarze do słońca, ono rychło nadejdzie !
Liczę - dziesięć trafionych.
Przestało lać, brak wiatru. Maki lekko się kołyszą na wiotkich łodyżkach. Niebo nie wróży jednak słoneczka. Skrzeczy sroka ochryple, na letniej sofie przysiadł wróbel mazurek, na krótko, nieco zdegustowany, chyba też tą pogodą.
Ale jak się ma wczorajsze, popołudniowe obrazy, od razu lepiej na duszy i wspomnienie ciepłych promieni zachodzącego słońca grzeje skostniałe od zimnej klawiatury palce. I gorąca herbata w kubku z odrobiną świeżego syropu z kwiatów bzu czarnego ... czule obejmuję kubasek, smakuję jego zawartość, łyczek po łyczku czuję, jak ciepło płynu powolutku wędruje po przełyku i jak powoli odtajam. Rozpaliłam w kozie, trudno.
Na blogach aktualnie królują maki. Nie będę zatem oryginalna, ale muszę je pokazać.
Maków na tej rabatce miało nie być, w ub. roku zerwałam wszystko, zrobiłam nawet bukiet z makówek, z którego zebrałam ziarna, by je wysiać w innym miejscu.
Ale maki i tak się wysiały. Chciałam przekształcić rabatkę z jednorocznymi w bylinową, ale nic z tego. Poza makami wysiał się maczek kalifornijski, czarnuszka, kosmos, maruna, oczywiście nagietek, nawet maciejka i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu godecja, którą wysiałam pierwszego roku. Jak tak bardzo chcą, niechaj rosną. Wysiały się i poza rabatą, przy kamieniach wyznaczających palenisko ogniska, przy układanym kamiennym murku, pod ławkami w dołku biesiadnym, przy domku ogrodnika, na kamiennym bruku. Imponująca wola przetrwania - proszę bardzo, róbta co chceta.
Tak oto mam urokliwą rabatę z chwastów, samoobsługową, niekłopotliwą w pielęgnacji.
Z pospolitych maków wzięły się różowe, czerwone w różnych odcieniach tej barwy, cieniowane, z białymi obrzeżami, pełne, z dużą ilością płatków i małą, jak to się dzieje, nie dociekam, tylko cieszę oczy.
W wiejskiej zagrodzie maki muszą być.
Ale typowo wiejskie krajobrazy, z pełnym rozmachem malowane przez matkę naturę, mam nieopodal. Takimi pejzażami można się zachłysnąć, trzeba uważać, dawkować ostrożnie małymi haustami i hołubić w sercu na takie dni, jak dziś, na listopadowe szarugi i smutki.
No i jak tu nie kochać chwastów?
Poczytałam, a jakże, trochę na temat:
Chwastem zwana jest dziko rosnąca roślina utrudniająca uprawy, niepożądana z punktu widzenia osoby posługującej się tym terminem. Pozwolę sobie zauważyć , że wiele uznawanych dawniej za chwasty to dziś rośliny ginące, niektóre (np. niektóre chwasty lnu) są już w Polsce wymarłe . Takie rośliny jak :Złocień polny (Chrysanthemum segetum) , Mak polny (Papaver rhoeas) ,Maruna bezwonna (Tripleurospermum inodorum) ,Rumian polny (Anthemis arvensis),Chaber bławatek (Centaurea cyanus) ,Wyka brudnożółta (Vicia grandiflora) ,Wyka ptasia (Vicia cracca) ,Kąkol (Agrostemma githago) ,Poziewnik – kilka gatunków m.in. Galeopsis speciosa, G. pubescens i G. tetrahit i wiele innych roślin tego typu roślin samorozsiewających i mogących przetrwać w banku nasion gleb nawet kilkadziesiąt lat może być uznawana przez rolników za „chwasty” w uprawach lecz w innych okolicznościach , w ogródku będzie pełniła rolę dekoracyjną i pożądaną tworząc uroczą łączkę i naturalny ekosystem żywiący “robaczki” , owady i inne zwierzęta .
Bez wątpienia chwasty tworzą u mnie dekoracyjną łączkę, nieprawdaż?
Okazuje się, że owe chwasty są wręcz potrzebne.
Nie do końca poznaliśmy rolę i wzajemne oddziaływanie na siebie roślin w ekosystemie , w tym także tych pejoratywnie zwanymi „chwastami” lecz wiele wskazuje na ich zaskakujące właściwości. Wiele z nich wręcz stymuluje wzrost roślin uprawnych !. Przez wiele lat człowiek próbował wytępić chwasty jako element niepożądany w uprawach. W obecnych czasach mówimy o ochronie chwastów.
Odsyłam do artykułu.
Jakikolwiek spłachetek ziemi utrzymany w stanie w miarę „czystym” i wolnym od nadmiernej ingerencji to ziarenko nadziei dla zachowania dziedzictwa dla przyszłych pokoleń.
Z naszych 4ha i 800 m2 sporo takich spłachetków dla potomnych zostanie.
Czymże jest jednak pejzaż mazurskiej wsi bez krowy? Oto i krówki, całe stado. Są to zwierzęta hodowane nie dla mleka, a na ... befsztyki. Zostawmy to bez komentarza.
Rzutem na taśmę przed deszczowymi dniami udało mi się nastawić drugą porcję syropu z kwiatów czarnego bzu. Nalewka na bazie syropu już leżakuje. Dla wnuków syropek, dla starszych nalewka na bazie syropu. Teraz czekamy na kwiaty lipy. O syropach i nalewkach było TUTAJ. Proste i szybkie w robocie, a naprawdę aromatyczne i pyszne.
Na blogu GC wyczytałam o suszonych kwiatach bziku, łączonego w herbatce z suszonym kwiatem lipy, więc postanowiłam znaleźć w cienistych miejscach jeszcze trochę baldachimów bziku do ususzenia.
Dobrej nocy życzę.
Kolorowych snów.
jolanda
Sześć sztuk mniej.
Za oknem maki ... zmoczone, z drżącymi pergaminowymi płatkami, wytargane przez wiatr. Kwiaty zwieszone na łodygach schylonych w jednym kierunku. Może w kierunku wiejącego wiatru, a może wyglądają słońca? Niektóre próbują się dźwignąć z nasiąkniętej wilgocią gleby, splątane szukają ciepła tuląc się nawzajem, trwają w tym przypadkowym uścisku miłosnym nie licząc na oswobodzenie, zrezygnowane, bez woli walki o życie, gotowe na zatracenie.
Zielone, czupurne główki mają się lepiej, nie dały się porywom wiatru, już w zalążkach nasienia zakodowaną mają wolę istnienia, dumnie prezentują swoje makóweczki z mnóstwem genów na przetrwanie gatunku.
Gorzej z najmłodszymi, drżą na zimnie, złamane niemalże w pół cienkie łodyżki zdają się nie mieć siły udźwignąć brzemiennych, ale jeszcze zielonych pąków. Hej, twarze do słońca, ono rychło nadejdzie !
Liczę - dziesięć trafionych.
Przestało lać, brak wiatru. Maki lekko się kołyszą na wiotkich łodyżkach. Niebo nie wróży jednak słoneczka. Skrzeczy sroka ochryple, na letniej sofie przysiadł wróbel mazurek, na krótko, nieco zdegustowany, chyba też tą pogodą.
Ale jak się ma wczorajsze, popołudniowe obrazy, od razu lepiej na duszy i wspomnienie ciepłych promieni zachodzącego słońca grzeje skostniałe od zimnej klawiatury palce. I gorąca herbata w kubku z odrobiną świeżego syropu z kwiatów bzu czarnego ... czule obejmuję kubasek, smakuję jego zawartość, łyczek po łyczku czuję, jak ciepło płynu powolutku wędruje po przełyku i jak powoli odtajam. Rozpaliłam w kozie, trudno.
Na blogach aktualnie królują maki. Nie będę zatem oryginalna, ale muszę je pokazać.
Maków na tej rabatce miało nie być, w ub. roku zerwałam wszystko, zrobiłam nawet bukiet z makówek, z którego zebrałam ziarna, by je wysiać w innym miejscu.
Ale maki i tak się wysiały. Chciałam przekształcić rabatkę z jednorocznymi w bylinową, ale nic z tego. Poza makami wysiał się maczek kalifornijski, czarnuszka, kosmos, maruna, oczywiście nagietek, nawet maciejka i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu godecja, którą wysiałam pierwszego roku. Jak tak bardzo chcą, niechaj rosną. Wysiały się i poza rabatą, przy kamieniach wyznaczających palenisko ogniska, przy układanym kamiennym murku, pod ławkami w dołku biesiadnym, przy domku ogrodnika, na kamiennym bruku. Imponująca wola przetrwania - proszę bardzo, róbta co chceta.
Tak oto mam urokliwą rabatę z chwastów, samoobsługową, niekłopotliwą w pielęgnacji.
Z pospolitych maków wzięły się różowe, czerwone w różnych odcieniach tej barwy, cieniowane, z białymi obrzeżami, pełne, z dużą ilością płatków i małą, jak to się dzieje, nie dociekam, tylko cieszę oczy.
W wiejskiej zagrodzie maki muszą być.
No i jak tu nie kochać chwastów?
Poczytałam, a jakże, trochę na temat:
Chwastem zwana jest dziko rosnąca roślina utrudniająca uprawy, niepożądana z punktu widzenia osoby posługującej się tym terminem. Pozwolę sobie zauważyć , że wiele uznawanych dawniej za chwasty to dziś rośliny ginące, niektóre (np. niektóre chwasty lnu) są już w Polsce wymarłe . Takie rośliny jak :Złocień polny (Chrysanthemum segetum) , Mak polny (Papaver rhoeas) ,Maruna bezwonna (Tripleurospermum inodorum) ,Rumian polny (Anthemis arvensis),Chaber bławatek (Centaurea cyanus) ,Wyka brudnożółta (Vicia grandiflora) ,Wyka ptasia (Vicia cracca) ,Kąkol (Agrostemma githago) ,Poziewnik – kilka gatunków m.in. Galeopsis speciosa, G. pubescens i G. tetrahit i wiele innych roślin tego typu roślin samorozsiewających i mogących przetrwać w banku nasion gleb nawet kilkadziesiąt lat może być uznawana przez rolników za „chwasty” w uprawach lecz w innych okolicznościach , w ogródku będzie pełniła rolę dekoracyjną i pożądaną tworząc uroczą łączkę i naturalny ekosystem żywiący “robaczki” , owady i inne zwierzęta .
Bez wątpienia chwasty tworzą u mnie dekoracyjną łączkę, nieprawdaż?
Okazuje się, że owe chwasty są wręcz potrzebne.
Nie do końca poznaliśmy rolę i wzajemne oddziaływanie na siebie roślin w ekosystemie , w tym także tych pejoratywnie zwanymi „chwastami” lecz wiele wskazuje na ich zaskakujące właściwości. Wiele z nich wręcz stymuluje wzrost roślin uprawnych !. Przez wiele lat człowiek próbował wytępić chwasty jako element niepożądany w uprawach. W obecnych czasach mówimy o ochronie chwastów.
Odsyłam do artykułu.
Jakikolwiek spłachetek ziemi utrzymany w stanie w miarę „czystym” i wolnym od nadmiernej ingerencji to ziarenko nadziei dla zachowania dziedzictwa dla przyszłych pokoleń.
Z naszych 4ha i 800 m2 sporo takich spłachetków dla potomnych zostanie.
Czymże jest jednak pejzaż mazurskiej wsi bez krowy? Oto i krówki, całe stado. Są to zwierzęta hodowane nie dla mleka, a na ... befsztyki. Zostawmy to bez komentarza.
Rzutem na taśmę przed deszczowymi dniami udało mi się nastawić drugą porcję syropu z kwiatów czarnego bzu. Nalewka na bazie syropu już leżakuje. Dla wnuków syropek, dla starszych nalewka na bazie syropu. Teraz czekamy na kwiaty lipy. O syropach i nalewkach było TUTAJ. Proste i szybkie w robocie, a naprawdę aromatyczne i pyszne.
Na blogu GC wyczytałam o suszonych kwiatach bziku, łączonego w herbatce z suszonym kwiatem lipy, więc postanowiłam znaleźć w cienistych miejscach jeszcze trochę baldachimów bziku do ususzenia.
Dobrej nocy życzę.
Kolorowych snów.
jolanda
Ta pogoda mi zmarnowała poprzedni tydzień, wiatr mnie wnerwiał, miejsca sobie znaleźć nie mogłam. Za zimno, za zimno jak na czerwiec, szczególnie na Mazurach.
OdpowiedzUsuńU mnie w tym roku też maki pod płotem, tam gdzie elektrykę ciągnęli, pięknie wyglądają. Nie chce mi się tak samo siać, jak u Ciebie, a szkoda, bo takie spontanicznie wyrastające najładniejsze.....
Śliczne te krowiny szkoda, że na befsztyki:((((((
Ogladam cykl programow o ogrodach i tam ogrodniczka z Anglii, powiedziala, ze przeciez chwast, to rak naprawde roslina, ktora rosnie w zlym miejscu. W zlym-z naszego punktu widzenia.
OdpowiedzUsuńI dlatego w tym roku, na mojej grzadce pieknie sie krzewi...dziurawiec;)
A Twoje maki, laki impresjonistyczne-zachwycajace. Na 10 postow!!!
Ooo, a ja u Ciebie i Zosi, rzeczywiście świetnie ją się czyta.
UsuńDziurawiec to przecie zioło, nie zielsko :)
Rzadko, ale miewam takie chandry pogodowe.
OdpowiedzUsuńWiem, że byłaś, bo czytam bloga, nie zawsze komentuję, bo 1. czasem nie wiem co napisać. 2. czasem jest nieprzyzwoita godzina. 3. czasem mimochodem, mam wrócić później i nie wracam.
I rabatkę podziwiałam i ptaszora Wu.
Buziole
u mnie też samosiejek pełno, i dobrze, tak chciałam. wszystko rosnie jak chce i tak właśnie najbardziej mi się podoba. uporządkowane fragmenty też są...
OdpowiedzUsuńmuch jakoś mało tego roku i oby tak zostało. a deprechą u mnie wieje przeważnie zimą, jak wyjść za próg nie mogę....
Polowanie na muchy . Horrorek normalnie. A potem te krówki. Musiałaś pisać ,że na mięsko ? Buuuuuu. Ja wiem ,że mięsko nie rośnie na drzewach ale jak patrzę w oczy zwierzęciu to obiecuję sobie ,że nigdy więcej. Jak patrzę na Twoje maki , to się czuję jak u siebie. Tylko nie mam takiego ślicznego ganku. Teraz widzę te łaty na tynku i są superowe. Super ,że udało Ci się je zachować.U mnie wielu roślinom pozwalam się wysiewać . Najwyżej potem przerywam ,żeby nie było zbyt tłoczno. Ale przynajmniej nie muszę się martwić ,że z czymś nie zdążę. Wiosną mogę swoje siły poświęcić w całości warzywkom. Z tymi chwastami niechwastami to zupełna zgoda.One nie zostały stworzone po nic. Wszystko ma tu na ziemi swoją misję.Nie wiem czy zauważyłaś ale na zachodzie Europy bardzo popularne ostatnio jest zasiewanie skarp przy autostradach tymi właśnie chwastami. Może jakoś ta natura nam się pozbiera i znajdę wreszcie kąkola w zbożu ,bo póki co szukam od jakiegoś czasu bez skutku.
OdpowiedzUsuńPiękny makowy wpis , a u mnie maków brak. Zachwyciłam się zdjęciem wróbelka , który wygląda na nieszczęśliwego i również nie ma humoru oraz cudnym drewnianym ganeczkiem !! Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia , maki, chabry i inne wszystko wyglada pięknie , pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJoluś u mnie dzisiaj pogoda trochę łaskawsza. W niedzielę grzałam się przy kominku bo zimno było brrr.
OdpowiedzUsuńTwoje maki i rabatki cudne, ale na te kwietne łąki to napatrzeć się nie mogę.
Serdeczności przesyłam:)
...krówki bycze :)), co do naleweczki z kwiatów czarnego bzu to jest ona super. Rok temu otrzymaliśmy flaszeczkę od sąsiadki. Niestety, tak jak piszesz, dużo polnych kwiatów zanika. U nas rzadkością jest chaber bławatek, nawet maków jest mało. Pamiętam jeszcze czasy kiedy tych roślin było dużo, całe pola... :))
OdpowiedzUsuńCzytając początek tekstu pomyślałam, że piszesz powieść. Tak fajnie zbudowane napięcie, tylko czekałam, aż ktoś wejdzie z jakąś wiadomością dobrą, lub złą do sieni i zacznie się dziać kilkaset stron fascynującej historii. No maki przepiękne, chociaż ja najbardziej kocham chabry. Pozdrawiam Cię ciepło!
OdpowiedzUsuńNo ależ! Jaka chandra, jaka deprecha?! skoro post pełen takich cudów?!! Maki i inne chwasty są zjawiskowe... dzisiaj podziwiałam przepiękne odmiany maków w zaprzyjaźnionym ogrodzie i zazdrościłam okrutnie ;) Najbardziej podobają mi się zwyczajne, wiejskie kwiaty, takie jak z babcinego ogrodu... bez zadęcia ;) Przecież lato to sezon na bukiety z polnych kwiatów, zupełnie zwariowane i ogromne!
OdpowiedzUsuńA deszcz u nas dzisiaj taki, że tylko chlupanie słychać...
no zbieram sie zbieram, tylko jak tu opisac moją nową pace przy ledwo żywych? dobrze-czuje sie zdopingowana do działni, odwalę tlko dwie wieczorne zmiany w robocie i w weekend coś naskrobię;-) tylko jk sie za to zabrc.
OdpowiedzUsuńps- dziękuje
Pola makowe, przetykane chabrami i rumiankami, cudo niemożebne, szkoda, że takie ulotne; dziś szare, bure i mokre zlazło do nas, ale co tam, woda potrzebna; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńW Twoim ogrodzie czuję się jak u siebie - mamy takie same maki ! Pola pieknie kolorowe i pomyślec, że wiele osób traktuje je Roundapem ! Syropem z bzu obdzieliłam znajomych, reszta w lodówce czeka na jesienne chłody i mroźne dni ( nie pasteryzuję go). Nalewki tez będą, a jakże ! Serdeczne uściski, Jolando !
OdpowiedzUsuńRety, tak dawno u ciebie nie byłam i tyle cudowności mnie ominęło... Krowy BOOOOOSKIE.... łąki tak samo, zawsze marzyłam o takiej, u mnie za mało miejsca by założyć dziką łąkę... a tak mało już można spotkać ich w naszym krajobrazie... gdzie te bławatki i maki w zbożu ? Fajnie, że staracie się by nie zaginęły naturalne "chwastowiska"
OdpowiedzUsuń