jo-landia

Odgruzowujemy je powolutku, głaszczemy każdą cegłę, kamień, z namaszczeniem podchodzimy do nadgryzionej
zębem czasu deski, belki czy okucia.
Nie jest naszym zamiarem stworzenie skansenu, ale marzymy o stworzeniu własnego, niepowtarzalnego miejsca,
gdzie chętnie będzie wpadać nasza dzieciarnia z wnukami, nasi przyjaciele.
Gdzie przydomowy warzywniak roztaczać będzie zapach ziół i kopru, gdzie dzieciaki będą mogły biegać na bosaka
(a uwielbiają !) i zrywać owoce prosto z sadu;
gdzie wiejski ogród będzie przypominał moje dzieciństwo z Podlasia, w którym nie zabraknie malwy, niezapominajki,
smagliczki, floksów, goździków brodatych, etc.
Będę zbierała grzyby, robiła przetwory, nalewki, ... a w międzyczasie dekoracje ślubno-weselne, bo bez tego jednak
nie potrafiłabym żyć.

piątek, 5 kwietnia 2019

Nasz chleb powszedni


Chleb na zakwasie piekę od kilku miesięcy. Parę dni i zakwas był gotowy do pierwszego wypieku chleba. Nie było to wcale takie trudne.
Fenomen chleba - trzy składniki - mąka, woda, sól i mnóstwo możliwości. Póki co wypiekam w piekarniku elektrycznym, ale czeka mnie próba w piecu chlebowym w letniej kuchni. 
Piekliśmy ubiegłego lata ziołowy drożdżowy chlebek w piecu chlebowym i pizzę, jestem dobrej myśli, że ten też się uda.
Na wstępie był szał na pieczywo z ziarnami przeróżnymi, otrębami, płatkami owsianymi, czarnuszką, sezamem itd. Z mąk mieszanych, gryczanej, żytniej, orkiszowej, pszennej razowej.Teraz przyszedł czas na zwykły prosty chleb ew. z miodem. Wszystkie na zakwasie żytnim, nie robiłam jeszcze zakwasu pszennego, ale wszystko przede mną.

Zapach domowego chleba i jego smak ... to niebywałe, ile radości może dać coś tak prostego i powszedniego.











W ub. roku wiosną piekłam kilka razy chleb na drożdżach - od tego się zaczęła moja przygoda z pieczeniem chleba.


Bardzo smaczny, ale prawdziwy chleb, to chleb na zakwasie. No i udało się !!!
Wczoraj po raz pierwszy upiekłam chleb z żytniej mąki, co jest jednak wyzwaniem, bo w necie najwięcej przepisów na chleb z mąki mieszanej. Mąka żytnia typ 720. Bardzo, bardzo smaczny, wilgotny, ale lekko zakalcowaty, odrobinę. I tu zawinić mogło wiele okoliczności, bo generalnie każdy chleb nie jest pracochłonny, ale czasochłonny, a ja z kilku powodów musiałam przyspieszyć. Może dlatego? Będę próbować jednak jeszcze raz.  Bo z chlebem trzeba czule, on wymaga przede wszystkim CIERPLIWOŚCI, a mi się spieszyło.

Jakie to gotowanie i pieczenie jest teraz łatwe - odpalasz net i masz wszystko podane na tacy.
Jednak nie tak do końca, ale jest to wielkie ułatwienie.
Podaję kilka linków z których korzystałam, bo nie ma sensu żebym pretendowała na
prowadzącą bloga kulinarnego, bo inny jest zamysł co do mojego bloga.

Uwielbiam wszystkie przepisy Magdy i pierwsze kroki stawiałam ściśle wg jej wytycznych.

https://www.youtube.com/watch?v=IdATjqMPPjQ

oraz inne

http://przepisnachleb.pl/

http://www.moja-piekarnia.pl/2008/07/08/przygotowanie-zaczynu-na-kolejny-chleb/

Na chwilę obecną nie muszę ściśle się trzymać przepisu, bo mam już wprawę.
Przekonałam się też do garnków rzymskich, które niestety trzeba moczyć w zimnej wodzie i wyrośnięty chleb wkładamy do zimnego piekarnika, a nie do mocno nagrzanego.

Kilka razy zdarzyło mi się upiec pieczywo chrupkie bez mąki, z samych płatków i ziaren. Genialne. Ale o tym innym razem.

Kochani to chyba tyle w temacie chleba.

Wiosna w pełni, każdy metr ziemi woła o pielęgnację po zimie, jest wiele prac tradycyjnie wiosennych, a jeszcze chciałoby się coś zmienić; przychodzą ciepłe dni i człek dostaje jakiegoś szmergla, energia go rozsadza, myślowo, gorzej z realizacją tych fantazji.
Po całym dniu kopania, pielenia, przesadzania, nagrodziłam siebie takim pierwszym wiosennym bukiecikiem - mini, mini, bo i kwiatki w nim ciupeńkie. Późnym wieczorem ganiałam po siedlisku zrywając ten drobiazg, a widok gotowego bukieciku pozwolił zapomnieć o trudach dnia. Mały słodziak a radość ogromna.

Wszystkiego dobrego na weekend.


13 komentarzy:

  1. U nas do bukiecików na razie w głównej mierze złoć, ziarnopłon i zawilec. Wszystko żółte. Pokazuje się też miodunka i kwiaty barwinka, no i zawilec gajowy, a i niezapominajka. Jak tak Ci tu wyliczam, to dopiero widzę, że całkiem sporo, ale nie mogę zrywać, mąż nie pozwala. O lubi kwiatki na łące , w ogrodzie i na drzewach. Bukieciki robią więc sobie w tygodniu, gdy on w mieście.

    Chleby w domu u nas pieczone były odkąd pamiętam (dziadek był piekarzem z dyplomem mistrzowskim przedwojennym). Też lubię piec chleb, ale głównie pszenny (na zakwasie pszennym) i taki bez dodatków. Tylko mąka (przeważnie z pełnego przemiału), sól woda i miodu trochę lub bez miodu. Mój ulubiony piec chlebowy został w Dolinie, tu muszę wyremontować, ale już wiem, że piecze się inaczej. Wolałam tamten. Nie można mieć wszystkiego więc cieszę się, że mam. No i tu mam sprawny i dokładny pyrometr firmy Willego Appelta z Bolkenhein in Schlesien ze skalą do 500 stopni Celsjusza.

    Pozdrowienia wiosenne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łomatko, Łowieczko jakaś Ty wszechstronnie zorientowana w różnorakich tematach. Termometr to termometr, ten pirometr musiałam wygooglać.
      Muszę się pokusić o zakwas pszenny koniecznie.

      Z tymi kwiatkami to Twój ma dużo racji, no ale bez przesady. Bukieciarzom zarobić nie da, a sam bukietu dla Ciebie nie skleci, bo żal roślinek.
      Ziarnopłon jeszcze nie kwitnie, niezapominajka też, kwitnie miodunka i zawilec
      biały, bo mam w ogrodzie, a żółty nie wiem, bo musiałabym się udać na spacer by sprawdzić.
      Może kiedyś przygna Cię na Mazury, to zapraszamy - i o chlebie porozprawiasz umnie, córko mistrza.
      Uściski

      Usuń
  2. Piekę chleb na zakwsie już chyba od 5 lat. Też eksperymentuję z dodatkami - bardzo lubię dodatek kozieradki, daje lekko wytrawny posmak, coś pomiędzy smakiem selera a sosu sojowego, trzeba tylko uważać, aby nie dodać za dużo, bo może chlebek wyjść gorzki. Poza tym dodaję żurawinę, oliwki, orzechy włoskie, suszone pomidory - oczywiście nie zawsze i nie wszystko na raz :) Pozdrowionka Joluś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kozieradka mi nieznana, ale zachęcasz :) Też piekłam z różnymi dodatkami, jak Ty, tym bardziej, że wszystkie zioła mam swoje i prowansalskie robię sama, i warzywko suszone. Ja uwielbiam czarnuszkę. Piekłam też ziołowo-czosnkowy, ale bez dodatków jest bardziej uniwersalny.
      Wszystkiego dobrego

      Usuń
  3. Jola, chyba troszkę wyleczyłam się z pieczenia chleba na zakwasie:-( raz, że zajmuje dużo czasu, dwa, że jeśli rozpalam w piecu, to trzeba jakiś cały wkład zapewnić, a trzy, że młodzi jakieś wafle ryżowe, chrupkie jedzą, diety, diety, i potem zostajemy z całym tym zapasem i męczymy się cały tydzień:-) więc teraz piekarnik elektryczny, taki zwykły z blachy i dla nas wystarczy; o! teraz w piekarniku siedzi kartoflak, piekę, bo skończył nam się chleb, a po odgrzaniu kartoflak będzie i na obiad; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam, że Ty Maryś pieczesz chleb i ten kartoflak, on jest chyba Waszym ulubionym daniem. U nas mówi się babka ziemniaczana, danie z Podlasia, gdzie się urodziłam i spędziłam dzieciństwo. Też piekę, bo jest pychota, tym bardziej, że mamy swoje ziemniaki.

      Młodzi na styropianie? Diety powiadasz? Nie znają się.
      Pozdrawiam Pogórze Twoje i ściskam Cię

      Usuń
  4. Ja na razie dojrzewam do pieczenia chleba... więc to jeszcze potrwa, ale w końcu weszłam i w tę fazę :D Ale tak pięknie o nim napisałaś...

    OdpowiedzUsuń
  5. Agatku - ja też długo dojrzewałam, a teraz nie kupujemy pieczywa w sklepie.
    Dziękuję.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie pieczenie chleba na zakwasie to czynność nieomal mistyczna. Zgadzam się z Tobą, że jest to fenomen. I że trzeba czule, cierpliwie i powoli.
    Zakwas to żywe stworzenie, które przekazuje nam swoją ziemską energię z ziarna i wody. I soli. I z wdzięcznością możemy z tej energii czerpać do woli.

    Mnie cały proces, od momentu wyjęcia zakwasu z lodówki do wyjęcia chleba z pieca, zajmuje około 20 godzin. Najlepiej sprawdza mi się metoda całonocnego rośnięcia masy w lodówce. Niesamowicie podkręca to smak chleba.

    Ściskam mocno i pozdrawiam Cię, Jolu, z mojej wiosennej już, kantabryjskiej wsi <3 Ogromnie się cieszę, że wróciłaś do blogowania, bo brakowało mi Twoich mazurskich opowieści i zdjęć nieziemskiej urody.

    Serdeczności! Pięknej wiosny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy jest dobry chleb, nic więcej nie trzeba, może trochę masła. Apetyczne są te Twoje. A bukiecik uroczy. Mnie ciągle szkoda zrywać kwiatki z ogrodu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Taki chlebuś to ja bym zjadła, mniaaaam. Piękne zdjęcia zrobiłaś. Uwielbiam takie sielskie obrazki. Przyjemnie popatrzeć. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  9. Az mi slinka leci...Piekne zdjecia, jak zwykle nastrojowe bardzo. Cudne laki.Pozdrawiam z Alzacji goracej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne zdjęcia, uwielbiam chleb. To jedyna rzecz z której nie umiem zrezygnować.

    OdpowiedzUsuń